W dzisiejszym programie „Gry tajnych służb” w Telewizji Republice rozmawiano z Filipem Frąckowiakiem, synem Józefa Szaniawskiego. Tematem była tajemnicza śmierć Szaniawskiego w Tatrach. - Wciąż mam podejrzenia, że nie była to śmierć przypadkowa. Przez lata ojcu grożono, zgłaszał to na policję – powiedział Frąckowiak.
Józef Szaniawski zginął w Tatrach, schodząc ze Świnicy, spadł w przepaść w kierunku Doliny Pięciu Stawów. - To trudny szlak, położony na wysokości ok. 2 tysięcy m n. p.m. Często dochodzi tu do wypadków – tłumaczył po tragedii Jan Krzysztof, naczelnik TOPR-u w Zakopanem. Do dziś nie wiadomo co tak naprawdę wydarzyło się na szlaku.
– Mam zdjęcia z 8:53 czyli na dwie godziny przed śmiercią mojego ojca. Dlaczego zginął mój tata? Wciąż mam podejrzenia, że nie była to śmierć przypadkowa. Przez lata ojcu grożono, zgłaszał to na policję – mówił Frąckowiak. – Ojciec miał pozwolenie na broń, jego rewolwer zaginął. Nie znalazłem go do dziś. Zadzwonił do mnie policjant dzielnicowy, że ta broń powinna zostać złożona i przekazana policji. Rewolwer nie został znaleziony – dodał.