Okupujący sejm rolnicy chcieli rozmawiać z wodzem koalicji 13 grudnia Tuskiem. Premier wysłał jednak do nich (czyżby zabrakło odwagi) wiceministra rolnictwa Kołodziejczaka. Krótka, ale burzliwa wymiana zdań z protegowanym Tuska zakończyła się na niczym.
Kołodziejczak zachowywał się butnie, odmawiając dyskusji z rolnikami w sejmie i "zapraszając" ich do ministerstwa (jak wiadomo wcześniejsze rozmowy w resorcie nie przyniosły rozwiązania żadnego z postulatów rolników). Rolnicy nie dali się przekonać wiceministrowi - chcieli rozmawiać tu i teraz, przypominając Kołodziejczakowi jego niedawną wiecową przeszłość. Wyraźnie zdenerwowany wiceszef resortu rolnictwa w pewnym momencie, zwracając się do jednego z protestujących, krzyczał, że nie "nie jest on rolnikiem i będzie namawiał premiera, by z kimś takim nie rozmawiać".
"Zdrajco wsi", pożegnali uciekającego wiceministra okupujący sejm rolnicy. Zdaniem ich, Kołodziejczak - "sprzedał interesy wsi za teczkę wiceministra".
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Zapewniali, że jak wygra Trump, wyjadą z USA. Czy amerykańscy celebryci spełnią teraz swoje zapowiedzi?