"Trzeba przełamać monopol środowisk lewicowo-liberalnych na uczelniach".
Chcemy doprowadzić do realnej wolności słowa na uczelniach; to będzie budziło opór, ale jeśli my tego nie zrobimy, to żaden inny rząd nie będzie w stanie tego zrobić - powiedział w sobotę wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski.
Piontkowski odnosząc się do tych argumentów powiedział, że czuje, jakby "znał zupełnie inną osobę". - Znam pana profesora Czarnka, tak naprawdę nieco lepiej od niedawna, jak został ministrem połączonych ministerstw, ale absolutnie nie powiedziałbym, że jest taką postacią, jak rektorzy go malują - ocenił. Podkreślił, że Czarnek jest na pewno - postacią o zdecydowanych poglądach konserwatywnych i potrafi je wyrażać dosyć precyzyjnie.
Zdaniem wiceministra edukacji i nauki należy doprowadzić do pełnej równości różnych poglądów na uczelniach. - Mieliśmy przecież już do czynienia z takimi sytuacjami, że rektorzy niektórych uczelni blokowali wykłady konserwatywnych wykładowców poddając się w ten sposób naciskowi lewackich bojówek i organizacji. Natomiast nic nie robią wobec wykładowców, którzy propagują taki bardzo lewicowy, liberalny a momentami wręcz libertyński pogląd na świat - ocenił Piontkowski.
Pytany, czy można przeprowadzać reformy mimo sprzeciwu dużej części tego środowiska, odpowiedział, że "nie ma innego wyjścia". - Kontynuujemy reformę, zmiany programowe w tej chwili wkraczają do szkół średnich i widać też, że systematyczna praca przynosi efekty, bo w tej chwili przecież poważniejszych zarzutów wobec nowej podstawy programowej, która wchodzi do szkół średnich nie ma - powiedział wiceminister.
Przypomniał, że jeśli chodzi o szkolnictwo wyższe, to poważną reformę strukturalną przeprowadził ówczesny minister szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin. -Jednak dotąd takiej reformy, która by doprowadziła do pełnej równości różnych poglądów na uczelni nie było. A przecież uczelnie od średniowiecza cieszyły się sławą, były miejscem, gdzie swobodnie można dyskutować. I chociaż jest opór tych środowisk lewicowo-liberalnych, które przyzwyczaiły się, że mają monopol na głoszenie różnego rodzaju poglądów, to trzeba ten opór przełamać i doprowadzić do realnego równouprawnienia na uczelniach - wskazał Piontkowski.
Zaznaczył jednocześnie, że resort nie ma zamiaru przeprowadzać rewolucji, tylko "chce doprowadzić do realnej wolności słowa na uczelniach. -To będzie budziło opór, ale trzeba robić swoje, bo jeżeli my tego nie zrobimy, to żaden inny rząd nie będzie w stanie tego zrobić - podkreślił.
Pod listem w sprawie odwołania Czarnka podpisało się ok. 345 osób związanych ze środowiskiem akademickim. Według autorów pisma powołanie na stanowisko ministra "osoby o takich poglądach budzi zdecydowany sprzeciw i grozi całkowitym załamaniem się rozwoju edukacji i nauki, których jednym z celów (poza przekazywaniem wiedzy) jest kształtowanie postawy dialogu i szacunku dla każdego człowieka oraz otwartości na inne poglądy.
Inicjatorzy i sygnatariusze apelu zwracają uwagę, że współczesna gospodarka krajów rozwiniętych nie opiera się na taniej sile roboczej, lecz na rozwoju nauki i przemysłu kreatywnego. Autorzy apelu uważają edukację na wszystkich jej etapach za jedno z ważniejszych wyzwań, jakie stoi przed państwem.
-Znamieniem nowoczesnego kształcenia stało się wzmacnianie kreatywności i innowacyjności, a tym samym rezygnacja z systemu edukacji, którego celem miałoby być odgórne urzędnicze zarządzanie sposobami myślenia - czytamy w apelu.
Jego autorzy wyrażają wobec tego sprzeciw i żądają - bezzwłocznego zdymisjonowania dr. hab. Przemysława Czarnka ze stanowiska Ministra Edukacji i Nauki.