O największym naturalnym moście skalnym świata słyszało pewnie wielu. Położony jest w zachodniej Argentynie. Tuż przy granicy z Chile. Pod najsłynniejszą, ale i najwyższą górą kontynentu: Aconcaguą.
Ale takich cudów natury jest na świecie znacznie więcej. I wcale znacznie nie ustępują one wielkościowo argentyńskiemu rekordziście. Reporter naszej stacji wybrał się na Arubę, aby przekonać się, jak wygląda jeden z nich. Wielki i majestatyczny most skalny Aruba Natural Bridge. Ulokowany na wschodnim wybrzeżu wyspy. Dokładnie po drugiej stronie wyspy od miejsca, gdzie rozlokowana jest stolica Aruby – Oranjestad.
Jak powstają takie cuda natury? O tym tłumaczy nam w swoim programie sam podróżnik.
– To kwestia odporności erodowanych przez wodę i wiatr skał. I tego, czy dana skała jest umocowana stałego lądu, czy też stoi samotnie, w pewnej odległości od niego. W sytuacji mostu na Arubie, mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem. I wtedy mamy sprzyjające warunki do skutecznej erozji. Mówiąc metaforyczne, gdy uderzająca falami woda natrafi wreszcie na słabszą skałę, już wie, że znalazła miejsca przebicia. I eroduje dalej.
Gdy wydrąży otwór, będzie go dalej poszerzać. Aż do natrafienia na warstwę bardziej odpornych skał. Tak właśnie powstają przecudne mosty skalne. Mogą być wydrążane przez płynącą rzekę (tak jest w przypadku Puente del Inca – mostu pod Aconcaguą), jak i przez pływy morskie (przypadek opisywanego dziś Aruba Natural Bridge).
Na most oficjalnie istnieje zakaz wstępu. Powody? Przy większej fali istnieje ryzyko podmycia i wówczas można szybko stracić życie. Na potrzeby odcinka Stefan Czerniecki postanowił jednak zaryzykować. Z jakim efektem? O tym już warto przekonać się samemu.
W polecanym odcinku także o tajemniczym mieście Sint Nicolaas. Na samym południu tropikalnej wyspy znajduje się miasteczko zamieszkane w praktyce wyłączenie przez czarnoskórych. Biali przybysze szybko nazwali to miejsce „Chocolate City” . Miejscowi absolutnie na tę nazwę się nie obrażają. Przeciwnie – twierdza, że dzięki niej ich miasto ma lepszą promocję. Bo bez niej niewielu tu zagląda.
Pewnie także dlatego, że Sint Nicolaas słynie z działającej tu mafii, agencji towarzyskich oraz barów o wątpliwej reputacji. Co nie zmienia faktu, że także i tutaj trafiła kamera Czernieckiego.