7 października 1884 r. urodził się Józef Unrug, dowódca okrętów podwodnych podczas I wojny światowej, później współtwórca polskiej marynarki wojennej szef Floty i Obszaru Nadmorskiego oraz dowódca obrony Wybrzeża - który po 1 września 1939 roku "zapomniał" języka niemieckiego.
"Wszakżeż zdecydowałem się na poddanie Helu tylko dlatego, iż wierzę, że ta wojna zmieni się w wojnę światową i że my ją wygramy, bo inaczej bronilibyśmy Helu do końca, do ostatniego żołnierza. Wszakżeż, kalkulowałem w ten sposób, że dwadzieścia pięć procent składu osobowego floty może zginąć w tej wojnie, reszta musi zostać, bo będzie potrzebna do odbudowy Polskiej Marynarki w niepodległej Polsce. Wszakżeż ja jestem już stary i nie wiadomo, czy powrócę do Ojczyzny, lecz wy młodzi powinniście, i nie wolno wam teraz lekkomyślnie narażać życia" - mówił w styczniu 1940 roku admirał Unrug oficerom planującym ucieczkę z oflagu w Spittal.
"Wszakżeż - było to ulubione, +niekontrolowane+ powiedzonko Unruga, którym często rozpoczynał zdanie" - napisał Jerzy Pertek w artykule pt. "Niewola admirała Unruga" opublikowanym w piśmie Stowarzyszenia Marynarki Wojennej "Nasze sygnały" (1997). Trudno w tej chwili nie wspomnieć Mamerta Stankiewicza (1889-1939), który dzięki Karolowi Borchardtowi (1905-86) przeszedł do historii polskiej marynarki jako "Znaczy Kapitan". Józef Unrug nie doczekał się niestety "swojego Borchardta" - i nie ma książki "Wszakżeż Admirał".
Józef Michał Hubert Unrug urodził się w Brandenburgu (Niemcy). Jego ojciec, generał pruskiej gwardii, wychowywał syna w świadomości polskich korzeni. A polskie korzenie rodu sięgały czasów Bolesława Krzywoustego. Pierwszy Unruh walczył pod jego dowództwem przeciwko Henrykowi V w zwycięskiej wojnie polsko-niemieckiej 1109 roku. Jan Długosz wspominał, iż był on również posłem księcia polskiego do cesarza.
Stryj Józefa Kazimierz Unrug (1833-63) zmarł w wyniku ran odniesionych w powstaniu styczniowym.
Mając siedem lat Józef rozpoczął naukę w Dreźnie. "Jako nastolatek - wzorem wielu młodzieńców - przyszły admirał zaczytywał się podróżniczymi i awanturniczymi powieściami" - napisał Mariusz Borowiak w książce pt. "Admirał. Biografia Józefa Unruga" (2004).
"Opisy oceanicznych rejsów oraz fascynujące przygody ludzi morza na pokładach żaglowców, coraz mocniej skłaniały Józefa do realizacji młodzieńczych marzeń. Postanowił zostać marynarzem" - dodał.
Ustalił, że książką, która najbardziej zainspirowała chłopca, była powieść francuskiej autorki Claire Julie de Nanteuil (1834-97) pt. "Capitaine" otrzymana od ojca z okazji promocji do piątej klasy.
Anna Maria Mydlarska współtwórczyni - z Jackiem Mydlarskim (1950-2020) - filmu dokumentalnego pt. "Admirał Unrug" (2006) opowiada PAP o innej chyba silniejszej fascynacji swego bohatera. "Jak pani myśli, dlaczego mam tak na imię?" - zapytał ją Horacy Unrug (1930-2012), syn Józefa. "Z powodu Nelsona?" - powiedziałam. "Oczywiście" - usłyszała.
"Kolejnym bodźcem, który popchnął Józefa Unruga na morze były barwne opowieści starszego kuzyna, Tadeusza Swinarskiego, który już od kilku lat służył na statkach handlowych" - przypomniał Borowiak.
Tadeusz Swinarski (1878-1923) w odrodzonej Polsce był m.in. naczelnikiem Urzędu Marynarki Handlowej i komisarzem Delegacji Polskiej Rady Portu i Dróg Wodnych w Wolnym Mieście Gdańsku. Jego syn Henryk został rozstrzelany przez Niemców we wrześniu 1939 roku.
Rodzice Józefa - Tadeusz Gustaw Unrug i Izydora z domu von Bünau - widzieli go jednak na studiach agronomicznych, przydatnych w zarządzaniu rodzinnym majątkiem w Sielcu (Kujawsko-pomorskie), do którego przenieśli się po przejściu generała w stan spoczynku. Ponadto ojciec obawiał się, że w służbie w Cesarskiej Marynarce syn ulegnie wynarodowieniu. "Najwidoczniej jednak stanowisko Józefa uznał za wystarczająco dojrzałe i przemyślane" - napisał Borowiak.
"Pod koniec 1903 roku popełnił pismo do Oberkomando der Marine (Naczelne Dowództwo Marynarki Wojennej) z prośbą o przyjęcie syna do Marineakademie w Kilonii" - dodał. Józef Unrug ukończył ją 27 września 1907 roku.
Służył później na krążownikach i pancernikach m.in. na Dalekim Wschodzie. Podczas I wojny światowej walczył na okrętach podwodnych. Był drugim oficerem i dowódcą UB-25, UC-11 i UC-28, komendantem szkoły okrętów podwodnych oraz dowódcą flotylli.
"Horacy wspominał, że jego ojciec miał wpłynąć swoim U-Bootem na Tamizę, co zyskało mu wielkie uznanie i podziw Anglików, którym nie udało się go przechwycić" - opowiada Mydlarska.
W 1919 r. dowiedziawszy się o tworzeniu floty wojennej niepodległej Polski, Unrug zwolnił się ze służby w Cesarskiej Marynarce Wojennej. Po weryfikacji otrzymał stopień kapitana marynarki i funkcję szefa Wydziału Operacyjnego w Sekcji Organizacyjnej Departamentu dla Spraw Morskich. 19 lutego 1920 roku objął funkcję kierownika Urzędu Hydrograficznego w Gdańsku.
Miasto pozostawało w niemieckich rękach, Unrug musiał złożyć kurtuazyjną wizytę dowódcy garnizonu. "Gdy ten przedstawił się: General von Malachowski, w odpowiedzi usłyszał w języku polskim: Polski kapitan Marynarki Wojennej Unrug" - napisał Borowiak.
"Maleńka flota, powstała w pierwszych latach powojennych, była zbieraniną przestarzałych, po części już zużytych jednostek, bez wartości bojowej, słabo uzbrojonych w materiał pochodzący z demobilu francuskiego. Nie mogło być inaczej – z czego zdawaliśmy sobie sprawę. Wszystko to, co się w owych latach dokonało na brzegu czy na morzu, dążyło do wyszkolenia personelu, do stworzenia podstaw, na których po latach powstać miała, nowoczesna, planowo pojęta siła morska, stosowna do potrzeb i możliwości kraju" - napisał Józef Unrug w publikacji pt. "Jak powstała Polska Flota Wojenna 1918–1939".
Sam, by powstała, kupił statek pasażersko-towarowy "Deutschland", który - jako ORP "Pomorzanin" - stał się drugą jednostką polskiej floty.
"Przede wszystkim to Józef Unrug wyznaczył Gdynię jako miejsce przyszłego portu wojennego" - mówi PAP Mydlarska. "Wybrał również taką lokalizację swojego domu na Oksywiu, by móc z niego obserwować co się dzieje w porcie" - dodaje.
W 1920 r. podczas urlopu w rodzinnym Sielcu zaręczył się z daleką kuzynką Zofią - pobrali się 28 kwietnia 1921 roku.
W latach 1920-22 był szefem Sztabu Dowództwa Wybrzeża, w listopadzie 1922 roku został szefem Sztabu Dowództwa Floty.
"To był Polak, którego patriotyzm przejawiał się w rzetelnym codziennym wykonywaniu obowiązków z całkowitym poświęceniem. Był przełożonym o najwyższych kwalifikacjach fachowych, wychowującym i uczącym własnym przykładem. Zawsze stawiał najwyższą poprzeczkę dla siebie i tego też wymagał od innych. Był człowiekiem szlachetnym, sprawiedliwym, zawsze taktownym, bezpośrednim, szanował godność innych i własną" - tak Unruga scharakteryzował podwładny kmdr por. Robert Kasperski (1907-72), skazany 21 lipca 1951 roku za udział w tzw. spisku komandorów na karę śmierci, decyzją Bieruta zamienioną na dożywotnie więzienie.
"Na pewno dbał o dyscyplinę, ale nie lubił być zbyt surowy. Kiedy spacerował po porcie wojennym z naszym mądrym wilczurem Kominem, pies szedł z przodu, chociaż dla zachowania respektu wobec pana powinien iść za nim. Zapytany, dlaczego puszcza psa przodem, ojciec mówił, że chce, aby ludzie wiedzieli, kto nadchodzi. Dzięki Kominowi nikt nie był zaskakiwany, co ograniczało konieczność przywoływania podwładnych do porządku" - wspominał Horacy Unrug.
Nie mogąc porozumieć się z oficerami dawnej floty rosyjskiej, którzy zarzucali mu nadmierną służbistość i przywiązanie do dyscypliny, 1 lipca 1924 r. przeszedł do rezerwy.
W 1925 r. Unrug został ponownie powołany przez prezydenta Stanisława Wojciechowskiego do służby czynnej jako dowódca Floty w Gdyni. Wraz z rodziną przeniósł się na Wybrzeże. Znany był z zamiłowania do motoryzacji, żeglarstwa, dużo czytał i działał w organizacjach społecznych. W 1933 r. otrzymał z rąk prezydenta Ignacego Mościckiego awans na kontradmirała.
"Był on i na zawsze pozostanie w naszych umysłach właściwym twórcą tradycji i ducha Polskiej Marynarki Odrodzonej" - ocenił go podwładny kmdr Ludwik Lichodziejewski (1904-74). "Bez Admirała Unruga nie byłaby nasza Marynarka Wojenna taka, jaką poznali ją nasi sprzymierzeńcy, a odczuli nasi wrogowie w drugiej wojnie światowej" - podkreślił.
W latach 30. Unrug rozpoczął przygotowanie Wybrzeża do obrony przed spodziewaną niemiecką agresją, 21 sierpnia 1939 r. przeniósł Dowództwo Floty na Hel. Trzy dni później objął funkcję dowódcy Obrony Wybrzeża. Mimo ciężkich strat oraz braku łączności z resztą kraju, bronił Helu aż do 1 października.
Przekazując 2 października półwysep Niemcom rozmawiał z nimi przez tłumacza. Już później w niewoli wyjaśniał - również przez tłumacza - Niemcom zwracającym uwagę, że przecież zna niemiecki, iż jego służbowym językiem jest wyłącznie polski; albo że 1 września 1939 roku "zapomniał języka niemieckiego".
"Tak, Józef Unrug nie rozmawiał ze złem" - powiedział wnuk admirała Krzysztof Unrug podczas powtórnego pogrzebu Józefa Unruga w Gdyni 2 października 2018 roku. "Ten człowiek ucieleśnia i do dziś uosabia - jak wielu innych razem z nim - honor polskiej marynarki wojennej" - podkreślił.
W niewoli troszczył się o podwładnych, zalecając im dbanie o kondycję fizyczną i udział z zajęciach edukacyjnych m.in. nauki języków obcych. Zabraniał także rozmów z Niemcami i podawania im ręki. Zwracający się do niego Niemcy - zwykle niżsi stopniem - musieli stać na baczność.
"Gdy admirał Unrug wyszedł na obozowy spacer w towarzystwie kilku komandorów - szedł z nimi jakiś niewytłumaczony majestat" - wspominał inny jeniec obozu w Spittal Jerzy Młodziejowski (1909-85) geograf, kompozytor i muzykolog.
"Unrug był człowiekiem oschłym, szorstkim, z nikim nie utrzymywał bliższych stosunków i na ogół nie prowadził żadnych rozmów. Nie miał sympatii i antypatii. Zaliczał się do ludzi, których można nie lubić, ale bezwzględnie należy szanować. Należało go szanować za jego prawość charakteru i twarde, nieprzejednane stanowisko wobec Niemców" - wspominał Kazimierz Sławiński (1914-85) w książce pt. "Jeniecki obóz specjalny Colditz" (1973); wcześniej autor "Przygód kanoniera Dolasa" na bazie których Tadeusz Chmielewski (1927-2016) napisał scenariusz komedii "Jak rozpętałem II wojnę światową".
Zdaniem Jerzego Pertka, "oschłość, szorstkość, brak bliższych stosunków i rozmów" mogła być wynikiem "ówczesnego złego stanu zdrowia admirała, który cierpiał wtedy (podobnie jak we wrześniu 1939 roku) na bardzo dokuczliwą, rozległą łuszczycę, a ta w warunkach przebywania w wilgotnym forcie szczególnie dotkliwie musiała mu się dawać we znaki".
"Nie ulegało też wątpliwości, że skierowanie chorego admirała do obozu specjalnego było ze strony Niemców swoistą szykaną wobec tego nieprzejednanego jeńca" - napisał.
Powtarzające się propozycje przyjęcia obywatelstwa III Rzeszy i odpowiedniego stanowiska Unrug - jak podaje Pertek - skomentował w rozmowie z jednym z podkomendnych. "O głupi! Tym Niemcom się zdawało, że duszę można zmienić" - powiedział.
Kiedy do Woldenbergu przybyła - w drodze wyjątku - żona Zofia, Unrug odmówił widzenia z nią, dopóki inni oficerowie polscy nie będą mieli podobnej możliwości.
Wolność Józef Unrug odzyskał w 1945 r. po wyzwoleniu obozu w Murnau przez Amerykanów.
"Wiosną 1945 roku byliśmy z mamą w Krakowie. Mama udała się na rozmowę bodajże z komendantem miasta. Najpierw głośno przekonywał, że ojciec powinien wrócić do kraju, ale gdy odprowadzał mamę do wyjścia, zatrzymał ją między dwojgiem drzwi, gdzie nie sięgały podsłuchy. Powiedział, żeby ojciec nie wracał" - wspominał Horacy Unrug. "Podobna sytuacja zdarzyła się w Gdyni, gdzie w czerwcu uczestniczyliśmy w święcie morza. Przedstawiciele dowództwa Marynarki Wojennej zabrali nas w rejs po zatoce holownikiem. Na morzu, wolni od podsłuchów radzili, żeby ojciec pozostał na Zachodzie" - dodał.
W Londynie Józef Unrug objął funkcję pierwszego zastępcy szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej. Udało mu się sprowadzić do Anglii żonę i syna. W 1946 r. otrzymał awans na wiceadmirała, a rok później uzyskał dyplom kapitana żeglugi wielkiej. Po likwidacji Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie Unrug odmówił przyjęcia - znów przyznanej w drodze wyjątku - brytyjskiej emerytury. Z żoną (syn pozostał na studiach w Anglii) przeniósł się do Maroka, gdzie pracował - m.in. jako magazynier i poławiacz sardynek - w firmach prowadzonych przez gdyńskich znajomych.
W 1955 r. Unrugowie przenieśli się do Francji, do Domu Polskiego dla emerytów Lailly-en-Val koło Orleanu. Admirał pracował jako kierowca, zaczął spisywać wspomnienia. Pod koniec życia zmagał się z chorobą nowotworową.
Józef Unrug zmarł w nocy z 28 lutego na 1 marca 1973 roku. Spoczął na cmentarzu w Montresor nad Loarą. W pogrzebie uczestniczyli przedstawiciele Stowarzyszenia Marynarki Wojennej z Wielkiej Brytanii i Francji.
21 września 2018 r. prezydent Andrzej Duda mianował pośmiertnie wiceadmirała Unruga admirałem floty. Trzy dni później doczesne szczątki Unrugów zostały ekshumowane i na pokładzie fregaty ORP "Kościuszko" dotarły do Gdyni. 2 października 2018 r. zostały spoczęły w Kwaterze Pamięci na Cmentarzu Marynarki Wojennej, w której wcześniej pochowano podkomendnych Unruga - oficerów Marynarki Wojennej, uczestników obrony polskiego Wybrzeża w 1939 roku - m.in. zamordowanych przez komunistów uczestników "spisku komandorów" – Zbigniewa Przybyszewskiego, Stanisława Mieszkowskiego i Jerzego Staniewicza. Spełniony został warunek, jaki postawił w swoim testamencie Unrug - że jego prochy mogą być przeniesione jedynie do wolnej Polski, w której godnie uhonorowani zostaną jego podkomendni.
Źródło: PAP