Uważanym za "bastion Brejzów" Inowrocławiem będzie teraz rządziła koalicja, w której nie będzie Platformy Obywatelskiej, ale za to będzie Prawo i sprawiedliwość. "To efekt kolejnej rewolty, która dokonała się w tamtejszym samorządzie, tym razem w radzie miejskiej. To mały cud", nie kryje satysfakcji niedawny komisarz miasta.
Inowrocław przez lata był areną ostrych konfliktów między PO a PiS, co zaowocowało wieloma aferami, głównie o podłożu hejterskim, o których było głośno w całej Polsce. Miasto było jednak cały czas uważane za "bastion PO", a to dzięki klanowi Brejzów - Krzysztofowi Brejzie, parlamentarzyście, a obecnie europosłowi i jego ojcu, Ryszardowi Brejzie, który choć formalnie był bezpartyjny, ale nigdy nie krył swoich proplatformerskich sympatii i miał koalicję z tą partią. Samorządowiec w latach 2002-23 był prezydentem Inowrocławia i trzymał miasto mocną ręką. Gdy wygrał wybory na senatora, układ zaczął się sypać.
Najpierw poparty przez niego kandydat na prezydenta Inowrocławia, Wojciech Piniewski, przegrał wybory z popartym m. in. przez PiS Arkadiuszem Fajokiem, później KO straciła większość w radzie powiatu, a następnie taki sam scenariusz powtórzył się w radzie miejskiej, w której przewodniczącego Patryka Kaźmierczaka z KO zastąpił Tomasz Marcinkowski z lokalnego komitetu.
Satysfakcji z zamknięcia w Inowrocławiu epoki Brejzów nie kryje niedawny komisarz miasta Marek Słabiński. "Wydarzył się mały cud. Uczciwie powiem, że nie wierzyłem, że to tak się potoczy. Jestem zdecydowanie za nowymi władzami. Sam postaram się im pomagać. Jakby nie patrzeć, w Inowrocławiu zawiązała się nowa koalicja. Dla Inowrocławia właśnie tworzy się wielka szansa, trzeba pomóc nowemu prezydentowi", skomentował w wp.pl serię wydarzeń Marek Słabiński, który kilka miesięcy temu (po wyborze Ryszarda Brejzy na senatora) był przez parę tygodni komisarzem Inowrocławia, wyznaczonym przez premiera Morawieckiego.