Kilkuset migrantów już trzeci dzień koczuje w miejscowości Diawata koło Salonik z nadzieją na przekroczenie granicy z Macedonią Północną. Mimo że greckie władze apelują do zgromadzonych, aby wrócili do ośrodków dla uchodźców, zdecydowało się na to jedynie kilkadziesiąt osób.
W pobliżu Salonik przebywa około 700 migrantów nie licząc osób, które mieszkają w lokalnym obozie dla uchodźców. Przybyli oni niemal z całej Grecji w odpowiedzi na anonimowy apel zamieszczony w internecie. Zgodnie z tym doniesieniem miała zostać otwarta granica Grecji z Macedonią Północną. Chodzi o tak zwany szlak bałkański, który został zamknięty w 2016 roku. Wcześniej tą trasą do krajów głównie zachodniej i północnej Europy przedostało się ponad milion uchodźców.
Migranci spędzili noc w namiotach, śpiworach albo przykryci kocami na ziemi. Wczoraj wieczorem w pobliżu ich koczowiska wybuchł pożar, który prawdopodobnie wzniecili paląc opony i plastikowe przedmioty. Interweniowała straż pożarna. Wcześniej doszło tam do starć z grecką policją, kiedy migranci próbowali przebić się przez policyjny kordon, aby dotrzeć pieszo do granicy.
Po zamknięciu granic w Grecji utknęło ponad sto tysięcy migrantów. Najwięcej osób przedostaje się obecnie do tego kraju przez lądowy odcinek granicy z Turcją. w okolicy Ewros.