Jerzy Owsiak nie pierwszy raz opowiada się za zabijaniem. Kilka lat temu otwarcie popierał eutanazję (oczywiście obudowując to łzawą narracją), teraz zupełnie wprost wspiera aborcję. I choć swój wpis skonstruował w taki sposób, by każdą jego krytykę emocjonalnie utrącić, to nie mogę nie odnieść się do jego manipulacji.
Jerzy Owsiak próbując, z góry odrzucić zarzuty dotyczące jego zaangażowania w akcję wspierającą zabijanie nienarodzonych, chorych dzieci, podkreśla swoje zasługi dotyczące dzieci narodzonych. Tyle, że nie o nich jest mowa w dyskusji. Co więcej, akurat w sprawach, o których mówi w swoim wpisie, trudno się z nim nie zgodzić. Jest faktem, że „po tych 25 latach widzimy także, że żaden z rządów – powtarzam, żaden! - nie poradził sobie z tematem skutecznej pomocy rodzinom wychowującym dzieci chore i niepełnosprawne. Poprzedni rząd nawet zabrał im dodatki pielęgnacyjne, nie zważając na ich desperackie protesty w Sejmie”. Z tym trudno dyskutować. Tyle, że ta prosta konstatacja, nie może i nie powinna usprawiedliwiać akceptacji dla zabijania dzieci chorych i niepełnosprawnych przed narodzeniem. Jest ona raczej przyczynkiem do wnoszenia do Sejmu koniecznych zmian. I w tej sprawie jestem gotów iść z Jerzym Owsiakiem ramię w ramię.
Ale nie mogę i nie potrafię się już zgodzić na to, by w imię jakichś ideologicznych uprzedzeń, uznać, że o ile jedne dzieci (te narodzone) trzeba ratować, zbierać na ich ratowanie pieniądze i naklejać sobie serduszka, to inne można skazać na okrutną śmierć przez rozerwanie na strzępy albo skazać na konanie przed uduszenie na zimnym parapecie w szpitalnej sali (jak umierał Wiktorek ze Szpitala Świętej Rodziny). Nie istnieją argumenty, by się na to zgodzić. Nie ma powodów, by uznać, że dziecko urodzone naturalnie w dwudziestym czwartym tygodniu ciąży, powinno być ratowane, a dziecko o kilka dni młodsze, pozostające w łonie matki, może być abortowane. To kompletny absurd. Nie widać też powodu, by – jedynie na podstawie woli rodziców – jedne dzieci w łonach matek operować, a inne likwidować. Każde ma prawo do życia, i każde powinno być ratowane.
Niespójne i nieracjonalne są także inne emocjonalne argumenty Jerzego Owsiaka. „Zróbmy wszystko, żeby żyło nam się serdeczniej, cieplej i z wielką wzajemną przyjaźnią” - napisał Jerzy Owsiak. I akurat pod tym jego fragmentem także mógłbym się podpisać, gdyby nie pewien kłopot. Otóż zwolennicy czarnego protestu robią wszystko, by niektórym z nas „nie żyło się w ogóle”. Nie można żyć ani serdeczniej, ani cieplej, ani z przyjaźnią, jeśli zostanie się wcześniej zabitym. A o to właśnie, by część dzieci mogła być zabijana w łonach matek walczą organizatorzy czarnego protestu i wspierający ich w tym Jerzy Owsiak.
Identyczne zarzuty mam do innego fragmentu wypowiedzi lidera Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. „Dobrze by było, abyśmy my, wszyscy Polacy, zrobili wszystko, aby kobiety w Polsce chciały mieć dzieci, czuły się bezpiecznie i mogły liczyć na ogromne wsparcie naszego Państwa w ich wychowywaniu. Aby wszystkie polskie mamy czuły opiekę i serdeczne przytulenie do serca. Dzisiaj jednak zbudowano przeogromne napięcie i wrogość” - oznajmił Owsiak. I oczywiście dobrze by było, gdyby udała się stworzyć atmosferę, w której każda Polka chciała mieć dzieci. Nie jest jednak jasne, w jakiż to cudowny sposób tworzeniu tej atmosfery ma służyć ustawa pozwalająca dzieci zabijać? Smutne też jest to, że Owsiak nie jest w stanie dostrzec, że jeśli budowana jest obecnie wobec kogoś wrogość w Polsce, to wobec niepełnosprawnych czy z nieodpowiednim pochodzeniem dzieci. To one, przez zwolenników czarnych protestów, są nazywane „bękartami”, „zdeformowanym płodami”, pozbawiane godności i przedstawiane jako zagrożenie dla matek i społeczeństwa, jako koszty, których można się pozbyć. Jeśli ktoś tego nie widzi, to jest zwyczajnie ślepy. Jeśli mamy z czymś do czynienia to z wrogością wobec dzieci, a nie wobec kobiet (no chyba, że mówimy o wypowiedziach pani Wellman, która określa obrończynie życia mianem „głupich krów). I taka jest otaczająca nas rzeczywistość.
Nie jest też prawdą, że „czarny z białym się nie wyklucza”. W tej sprawie akurat się wyklucza. To jest czas wyboru. Trzeba się opowiedzieć albo po stronie życia, albo po stronie śmierci. Tu nie ma kompromisu. Uznanie tzw. prawa wyboru oznacza w istocie odmowę jakiegokolwiek wyboru, jakiegokolwiek życia dla dziecka. To piękne słowa oznacza w tym kontekście skazanie kogoś na śmierć. I na to zgody być nie może. I nie może być kompromisu, bo nie ma kompromisu i zgody między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci, między prawem do życia, a prawem do wybierania, kto ma a kto nie ma do niego prawa. Trzeba się opowiedzieć po jednej ze stron. Ten zaś, kto opowiada się po stronie czarnego marszu, opowiada się po stronie śmierci i zniszczenia.
Tomasz P. Terlikowski
–-
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Owsiak i WOŚP publicznie opowiedzieli się za "czarnym protestem". Ohydna hipokryzja Owsiaka