PiS ma naciskać na Kościół, by ten powstrzymał obrońców życia przed zbieraniem podpisów pod projektem ustawy zakazującej zabijania nienarodzonych. Ale nawet jeśli tak jest, to i tak nic nie zyska.
Informacje o tym, że PiS ma naciskać na Episkopat, by ten – w imię zrobienia dobrze partii rządzącej – powstrzymał obrońców życia przed zbieraniem podpisów pod ustawą zakazującą zabijania nienarodzonych podała dziś „Rzeczpospolita”. Ale niestety informacje takie docierają do dziennikarzy od jakiegoś czasu. A wraz z nimi sugestie, że biskupi chętnie się w takie propozycje wsłuchują. I jeśli rzeczywiście tak jest, jeśli rzeczywiście partia naciska, a biskupi ulegają, to jest to hańba zarówno dla biskupów, jak i dla polityków, którzy podają się za katolików. Zysków zaś z tego nie będzie żadnych, bo obrońcy życia i tak podpisy zbiorą, także bez mocnego wsparcia Episkopatu. A Prawo i Sprawiedliwość, i tak będzie musiało zmierzyć się z ustawą i to jeszcze w tym roku.
Tak się bowiem składa, o czym zdaje się PiS zapomina, że obrońcy życia – choć często są katolikami – nie są organizacją zależną od Episkopatu. W ten sposób przedstawiają ich (a w zasadzie powinienem napisać nas, bo czuję się częścią tego wielkiego, wspaniałego ruchu) lewicowcy, ale w istocie jest to bzdura. Ogromna większość z nas broni życia nie dlatego, że tak nakazuje Kościół, ale dlatego, że nie jest w stanie znieść sytuacji, w której pięćdziesiąt milionów ludzi mordowanych jest rocznie w tym procederze. Nie akceptujemy także sytuacji, w której w naszym kraju, zgodnie z prawem, zabijani są (przez uduszenie, co pokazał przykład dziecka ze Szpitala Świętej Rodziny) niepełnosprawni i chorzy. Tysiąc pięćset osób to naprawdę sporo, i nie ma powodów, by do tego dopuszczać. I to, czy biskupi i kapłani wesprą czy nie obrońców życia nie ma znaczenia dla samej sprawy. Jest to, co najwyżej istotne, dla nich, bo to oni będą odpowiadać na Sądzie Ostatecznym przed Bogiem z tego, czy bronili najsłabszych czy ulegali partii władzy. Obrońcom życia nic do tego. Oni robią swoje, i zapewniam – a wiem to z dobrych źródeł – że nie poddadzą się naciskom.
I aż dziw, że Prawo i Sprawiedliwość, w którym jest przecież wielu polityków zasłużonych dla obrony życia, tego nie rozumie. Zaskakuje też, że partia ta nie wyciąga wniosków z przeszłości. Ostatnio władze straciła ona właśnie na skutek opieszałości w obronie życia, i teraz – jeśli nie zmieni ona postępowania – może być podobnie. Bóg nie pozwala bowiem z siebie drwić, a jeśli politycy powinni się kogoś naprawdę obawiać – to jak słusznie wskazywał Victor Orban – nie tyle opinii publicznej czy mediów, ale… Boga. Boga, który codziennie jest zabijany w polskich szpitalach w trakcie aborcji. Sprawa dziecka ze Szpitala Świętej Rodziny pokazuje, jak to się dokonuje. Jeśli PiS nic z tym nie zrobi, jeśli rzeczywiście będzie naciskał, by sprawę wstrzymać, to weźmie na siebie krew tych dzieci. Ona będzie wołać o pomstę do nieba. I zapewniam, że argumenty, że to nie jest dobry moment, nie przekonują Boga, który jest Dawcą Życia.
Na szczęście jest jeszcze czas, by wycofać się z takich zachowań. Na 1050 rocznicę chrztu Polski można złożyć votum, jakim jest nowa ustawa zakazująca zabijania. To byłoby piękne i mocne podziękowanie za dar wiary i dowód na to, że w Polsce nadal jest ona żywa. A także znak nadziei dla innych krajów, nie tylko europejskich. Wierzę, że to jest możliwe! Wierzę, że biskupi i politycy, katolicy i ludzie niewierzący są w stanie to zrobić. A jeśli tak nie będzie? To ustawa i tak trafi do Sejmu i każdy będzie musiał dokonać wyboru. Przed Bogiem, i ze świadomością tego, jak zabijane są dzieci w Polsce.
Tomasz P. Terlikowski