– Arktyka to poważny, zamrożony konflikt. Dlatego, że Arktyka, zwłaszcza teraz, gdy zaczęły topnieć lody, ma ogromne znaczenie gospodarcze. Okazuje się, że na Arktyce znajduje się do 20 proc. światowych zasobów ropy i do 30 proc. zasobów gazu. Do tego są tam metale takie jak platyna, miedź, złoto, srebro. No i oczywiście powstaje problem – kto będzie je wydobywał? – rozpoczął dzisiejszy „Geopolityczny Tygiel” dr Jerzy Targalski.
– Sytuacja konfliktowa polega na tym, że status Arktyki nie został ustalony. Są dwa podejścia. Jedno mówi tak, że to obszar morza otwartego, w związku z tym może każdy tamtędy przypływać. Strefa przybrzeżna wynosi do 370 km i sam środek jest wolny. Istnieje druga koncepcja – podziału całkowitego Arktyki. Gdyby do takiego podziału nie doszło to każde z państw może się starać o przedłużenie swoich wód przybrzeżnych o tzw. szelf. O ile jest to przedłużenie również szelfu. W tej sprawie musi wypowiedzieć się komisja ds. szelfu ONZ. Najbardziej zainteresowanymi w rozszerzeniu tych wód jest Rosja i Kanada. Także to konflikt zamrożony ponieważ nie ma określonego statusu. Zarówno Rosja, jak i Kanada, plus Dania i Norwegia roszczą sobie pretensje. Państwa, które wysuwają roszczenia całej Arktyki, a w tej chwili koncepcja podziału południkowego przeważa, starają się postawić innych przed faktami dokonanymi – ocenia prowadzący program „Geopolityczny Tygiel”.
"Rosjanie chcieliby mieć pół Arktyki, ale sami wydobywać surowców nie mogą, nie mają odpowiednich technologii"
– Temu służy rosnąca obecność wojskowa na terenie Arktyki. Z jednej strony Kanada wybudowała bazę Marynarki Wojennej, a z drugiej strony po rosyjskiej stronie znajduje się archipelag wysp Franciszka Józefa. Tam Rosjanie wybudowali nową bazę, wyremontowano również starą bazą. Rosjanie dysponują więc dwoma bazami wojskowymi. Do tego przenoszą flotę północną okrętów podwodnych o napędzie atomowym, właśnie w ten rejon. Po czwarte w 2015 r. przeprowadzili tutaj manewry wojskowe. Rosjanie chcą więc postawić wszystkich przed faktami dokonanymi. Należy też zaznaczyć, że możliwość dopłynięcie do Azji przez wody północne skróciłaby tę trasę. Są dwie trasy. Tzw. przejście północno-zachodnie, które jest o 4 tys. kilometrów krótsze niż przejście do Azji przez Kanał Sueski. Jest też przejście północno-wschodnie, wzdłuż wybrzeży rosyjskich, od Morza Barentsa do Cieśniny Beringa na Pacyfik. Pierwsze jest przez wody, które Kanada uważa za swoje wewnętrzne, a drugie wzdłuż granic rosyjskich i to Rosja uważa je za swoje wody wewnętrzne i mogłaby je zablokować. Dla szlaków handlowych to się za bardzo nie nadaje, bo tam wkoło prawie nic nie ma, żadnych portów. Jednak dla transportu, czy dla działań wojskowych jest to bardzo ważne. Nie można też zapominać, że działania wojskowe można prowadzić przez Biegun Północny. Chodzi o zasięg lotnictwa bombowego, o rakiety itd. Wreszcie sprawa istotna – powracamy do surowców naturalnych. Zanim zachciało się Rosji Krymu, to były prowadzone rozmowy z obecnym sekretarzem stanu, który wtedy pracował w ExxonMobil i Amerykanie mieli się zaangażować w strefie rosyjskiej do wydobycia gazu i ropy. Dlatego, że Rosjanie chcieliby mieć pół Arktyki, ale sami wydobywać tych surowców nie mogą, bo nie potrafią, nie mają odpowiednich technologii. Te rozmowy musiały zakończyć się zawieszeniem, ponieważ weszły w życie sankcje – zakończył dr Targalski.
Najnowsze
Gwiazda NBA LeBron James zawiesza konta w mediach społecznościowych
Ponad 800 osób może zostać zwolnionych w Raciborzu. Rafako dziś podjęło decyzję!
Mocne. Gembicka zgłasza wniosek o przebadanie Kołodziejczaka na obecność substancji psychoaktywnych
Szef SEC zrezygnował, rynek kryptowalut wystrzelił w górę!