Św. Mikołajowi z Miry, biskupowi, którego wspomnienie obchodzimy dziś, daleko było do rubasznego, grubego krasnala znanego chociażby z reklam znanego napoju. Mało kto wie, że żyjący w IV w. biskup był prawdziwym młotem na heretyków!
Myśląc o św. Mikołaju wyobrażamy sobie, nie bez pewnego wpływu pop-kultury, pogodnego i dobrodusznego starca. I choć św. Mikołaj z Miry był bardzo szczodry – rozdał bogaty majątek swoich rodziców potrzebującym – i często stawał o obronie biednych oraz pokrzywdzonym, to jednak był też prawdziwym Bożym wojownikiem!
W 325 r. podczas Soboru Nicejskiego, mającego być mocną odpowiedzią chrześcijan na herezję ariańską. Ariusz podważał boskość Jezusa Chrystusa i równość Trzech Osób Boskich w Trójcy Świętej. Na soborze Ariusz bronił swojej heretyckiej doktryny, a biskupi zatykali uszy przed bluźnierstwami heretyka.
Św. Mikołaj, obecny na soborze biskup Miry, postanowił rozprawić się z bluźniercą – podszedł do niego i uderzył w twarz. W zamian Ariusz złamał mu szczękę. Choć nie spodobało się to ojcom soboru i postanowili pozbawić go sakry biskupiej, to w obronie Mikołaja stanął sam Bóg. Mikołaj nie przyjął i dialogu z heretykami – przekuł słowa w czyn, pokazując, czego czasem wymaga obrona wiary.