Przejdź do treści
Tadeusz Płużański. Ocalał prowadzony na rzeź
Zdjęcie z książki "Z otchłani"/ screen z rebelya.pl

OPINIE | „Z otchłani” – niesamowita historia człowieka, którego próbowały zniszczyć dwa totalitaryzmy. Bezskutecznie. Ocalał poważnie raniony podczas wojny obronnej 1939 roku. Cudem przetrwał pięcioletni pobyt w obozie koncentracyjnym Stutthof. Po wyjściu z piekła, powrócił do konspiracji. Pierwsze spotkanie z nowym porządkiem w kraju uświadomiło mu, że wojna tak naprawdę nie dobiegła końca. Polska Ludowa oddała go w łapy bezpieki, skazując na karę śmierci z czasem zamienioną na dożywotnie więzienie, które ostatecznie zabrało mu 9 lat życia.

A gdy otworzył pieczęć czwartą, usłyszałem głos czwartego Zwierzęcia mówiącego: Przyjdź! I ujrzałem:
Oto koń trupio blady, a imię siedzącego na nim Śmierć, i Otchłań mu towarzyszyła. I dano im władzę nad czwartą częścią ziemi, by zabijali mieczem i głodem, i morem, i przez dzikie zwierzęta.

(Z Apokalipsy św. Jana)

Wojna to piekło na ziemi. Piekło stworzone jednym ludziom przez innych. Jej oblicza są różne. Można walczyć i chwalebnie przelewać krew za Ojczyznę, ginąć z bronią w ręku. Można też trafić w miejsce, gdzie śmierć staje się codziennością, gdzie wszystko ulega przewartościowaniu, gdzie wszystko rządzi się swoimi prawami albo co gorsza – gdzie nie ma żadnych praw, żadnych zasad. Poza granice ludzkiej godności. Tam trafił Jerzy Radwan, bohater autobiograficznej książki Tadeusza Płużańskiego „Z otchłani”.  Trafił do obozu koncentracyjnego Stutthof i spędził w nim pięć lat.

Życie w lagrze to nieustanna walka o przetrwanie w tym - jakże wymownie i prawdziwie nazwanym – świecie odwróconego dekalogu. Z każdym kolejnym wersem tekstu, każdym kolejnym dniem w obozie, jaki spędza się z bohaterem książki, uporczywie powracają w pamięci strofy „Ocalonego” Różewicza, o pustych i jednoznacznych nazwach, o tym, że człowieka tak się zabija jak zwierzę, o furgonach porąbanych ludzi, którzy nie zostaną zbawieni.

Świat kacetu dosadnie obrazuje upadek dotychczasowego porządku świata, obnaża ludzkie zachowania w nieludzkich warunkach, pokazuje, że nie ma żadnej świętości, że wszystko można zniszczyć.

… napotkał wzrokiem wielkie lśniące oczy czarnowłosej dziewczyny, z ustami wabiącymi ni to uśmiechem, ni to grymasem. Nieruchoma zżółkła twarz rozwiała wątpliwości. Był to grymas śmierci, a wychudłe ciało, leżące bezwładnie na piramidzie innych ciał, przypominało bardziej rekwizyt z makabrycznego filmu niż zwłoki dziewczyny. Piękno kobiecego ciała opiewane przez poetów, rzeźbione przez mistrzów dłuta, pieszczone przez kochanków… Wszystko można zniszczyć, także i to.  

A może w czasie wojny muzy jednak nie milkną?

Bohater zmaga się sam ze sobą, żeby nie stać się typowym człowiekiem zlagrowanym, wciąż stawia pytania o dylematy natury moralnej.

Gdzie moje rozważania o ludzkiej godności i gdzie mój honor?... Niczego takiego w sobie teraz nie odczuwa. Mówić w tej sytuacji o godności jest to po prostu śmieszne… O honorze… Jeszcze śmieszniejsze…. Pozostaje tylko pragnienie, żeby nie cierpieć, żeby nie bolało, a najlepszym sposobem pozbycia się ich jest śmierć .

Tadeusz Płużański ze świata pozbawionego ludzkiej godności wychodzi zwycięsko, choć nie bez szwanku. Po tym wszystkim, co widziały jego oczy, traci rzecz bardzo cenną. Traci wiarę. Na dźwięk dobrze znanych słów,  recytowanych resztkami sił przez współwięźniów - Królowo Korony Polskiej módl się za nami - myśli: Gdzie ta "korona polska", jaka to "królowa"? - Co Matka Boska ma z tym wszystkim wspólnego? Jeśli istnieje niebo, to dlaczego nie działa? Czy Bogu potrzebna jest ta ludzka jatka? - zastanawia się.

Wojna nie zabiera mu jednak wszystkiego. Pisze wiersze. Choć tragiczne w wymowie, pokazują, że nawet w "otchłani" można ocalić w sobie pewną wrażliwość.

"Jan Hryckowian. Ludzka szmata wymachująca flagą fałszywej sprawiedliwości"

Kiedy opuszcza obóz, pierwsze spotkanie z władzą ludową uświadamia mu, że walka nie jest jeszcze skończona, że broni złożyć nie można. Taka postawa i związane z nią działania stają się powodem, że pada ofiarą drugiego totalitaryzmu. Zatrzymany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa zostaje skazany za działania wynikające ze współpracy z rotmistrzem Witoldem Pileckim. Podczas śledztwa słyszy: Jeżeli będziesz mówił, to możliwe jest ułaskawienie, w przeciwnym razie dostaniesz czapę. Potem przyjdą, wyprowadzą, pieprzną ci w łeb ... i to będzie zwykła ludzka śmierc!".
 
I znów staje przed wyborami, przed którymi nikt stawać nie chce: A Agnes, czy wolałaby mieć rozwalonego "bohatra" czy żywego tchórza?

Sędzia wydający na niego wyrok okazuje się byłym żołnierzem Armii Krajowej. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie „w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej” skazał „oskarżonego Witolda… na karę śmierci, oskarżoną Marię… na karę śmierci, oskarżonego Jerzego Radwana na karę śmierci”.

Jurek słucha wyroku z zupełnym spokojem. Nie czuje, by mu drgnął chociaż jeden mięsień twarzy. Suche oczy patrzą prosto w twarz sędziego. Już wie, kim on jest, że to były AK-owiec na służbie przemocy, że to ludzka szmata wymachująca tutaj flagą fałszywej sprawiedliwości. – Miałbym się korzyć przed tym szują, niegdyś bojownik AK-owskiego podziemia, dziś dawnych kolegów na śmierć wysyła? Judasz udający cnotę. Powinien się powiesić, jak ten z Iskariotu. A on mi czyta wyrok w imieniu Rzeczypospolitej!

W celi śmierci spędza dwa miesiące. Po tym czasie okazuje się, że "czapę" zamieniono na dożywotnie więzienie. Zostaje przewieziony do Wronek, gdzie w ciasnej celi, bez dostęu do jakiejkolwiek prasy, literatury, często z miesięcznymi zakazami spacerów, spędza dziewięć lat. Wychodzi na wolność. Boi się podjąć pracy umysłowej. Obawia się, że ubeckie więzienie zabiło w nim zdolność myślenia. Odebrano mu praktycznie wszystko. Nie poddał się. Ocalał prowadzony na rzeź i wbrew wszystkiemu z tytułowej otchłani wydostał się na wyżyny.

Po lekturze książki Płużańskiego z jednej strony budzi się - może naiwny już dziś - bunt przeciw porządkowi, który stworzono nam po ’89 roku. Spokoju nie dają pytania:

Jak odkupiliśmy cierpienia tych, którym za walkę o wolność zniszczono życie, „podziękowano” wieloletnim więzieniem lub - co gorsza strzałem - w potylicę i anonimowym dołem śmierci?

Jak ukaraliśmy ich oprawców?

Dlaczego pozwalamy funkcjonować w życiu publicznym tym, którzy zaprzedali swe sumienie za sowieckie srebrniki?

Dlaczego były PZPR-owski pionek, który przefarbował się na socjaldemokratę, może wciąż w wolnej Polsce śmiało wygłaszać propagandowe sądy o rzekomej wolności, jaką Armia Czerwona przyniosła Polsce w ‘45 roku?

Historia opisana w książce Płużańskiego to jeden z wielu wyrzutów sumienia tego, co kryje się pod dumną nazwą III RP. Oczywiście, że winien był system, to pewne. Ale w ramach tego potwornego systemu pozostawała zawsze możliwość wyboru. Rotmistrz AK Witold Pilecki wybrał walkę o niepodległość Polski, były kpt. AK Jan Hryckowian wybrał pracę w stalinowskim sądzie wojskowym. Konsekwencją pierwszego wyboru było więzienie i śmierć, drugiego - hańba wydawania na polskich patriotów wyroków śmierci.

To dowód na zbrodnie bez kary, zbrodnie popełnione wobec pokolenia, które zdradzono o świcie… przy pewnym konkretnym stole, który tym okrytym hańbą zapewnił ochronę. Podsumować to mogą jedynie gorzkie słowa Witalisa Skorupki, żołnierza AK, skazanego na karę śmierci w latach stalinowskich, później ułaskawionego:

W 1989 roku ogarnęła mnie euforia. Niepodległa Polska! Spełniło się to, o co walczyłem i za co cierpiałem. Z każdym rokiem byłem jednak bardziej zdumiony amnezją historyczną. Tym, że mordercy chodzili wśród nas i nie obchodziło to nawet psa z kulawą nogą. Ja nie jestem krwiożerczy. Nie domagam się zemsty na tych siwych dziadkach. Ale tu chodzi o elementarną sprawiedliwość. Mordercy Polaków w wolnej Polsce nie tylko nie dostali wyroków, ale nawet nie zostali napiętnowani. Jaki my sygnał dajemy młodym pokoleniom?

Z drugiej zaś strony nadzieję budzi fakt, że choć system zawodzi, to właśnie to młode pokolenie staje dziś na wysokości zadania i upomina się o swoich bohaterów. Wszystkie inicjatywy upamiętaniające Żołnierzy Wyklętych są przecież autorstwa młodzieży.

Godna podziwu jest postawa syna autora książki, Tadeusza Płużańskiego juniora, który od lat zmaga się, aby prawda o zbrodniach popełnionych przez komunistycznych oprawców na polskich patriotach nigdy nie została zapomniana, a same ofiary godnie upamiętnione; który w pięknej sztafecie pokoleń przekazuje tę pamięć swemu synowi, harcerzowi drużyny im. rotmistrza Witolda Pileckiego.

Książkę Płużańskiego warto przeczytać właśnie po to, żeby nigdy nie zapomnieć. Bo tego, co opisuje, nie da się zapomnieć.

Telewizja Republika

Wiadomości

Śliwka: partactwem było zlekceważenie ostrzeżeń przed kataklizmem

Niebywałe! Onet uderza w Tuska w kontekście powodzi!

Zabił żonę? Jest areszt dla 64-latka!

Auta elektryczne i dom w ogniu: nocny dramat w Nowych Kozłowicach

Hurkacz wraca do walki na kortach

Brodzik: Tusk zlekceważył swojego koalicjanta - Szymona Hołownię

Posłanka Lewicy: Gdybym wiedziała, co Tusk zrobił, głosowałabym przeciwko niemu…

Szpitale nie wykonują zabiegów, bo... nie mają pieniędzy!

XIX Festiwal piosenek Jacka Kaczmarskiego „Źródło wciąż bije"

Dobski - Kołodziejczak 1:0. Tego trzeba posłuchać! [WIDEO]

Koszykówka: 42-letni kapitan będzie walczył o medal

Wiemy, gdzie płynie uszkodzony statek z ładunkiem wybuchowym...

Sachajko: nieodpowiedzialna wypowiedź premiera doprowadziła do gigantycznych strat

Gorąco wokół starosty kłodzkiej, działaczki PO! Głos zabrał nawet Protesiewicz - nie gryząc się w język

Sakiewicz: Tusk pozbawił 10 mln Polaków informacji o powodzi

Najnowsze

Śliwka: partactwem było zlekceważenie ostrzeżeń przed kataklizmem

Hurkacz wraca do walki na kortach

Brodzik: Tusk zlekceważył swojego koalicjanta - Szymona Hołownię

Posłanka Lewicy: Gdybym wiedziała, co Tusk zrobił, głosowałabym przeciwko niemu…

Szpitale nie wykonują zabiegów, bo... nie mają pieniędzy!

Niebywałe! Onet uderza w Tuska w kontekście powodzi!

Auta elektryczne i dom w ogniu: nocny dramat w Nowych Kozłowicach

Zabił żonę? Jest areszt dla 64-latka!