Jak dowiedział się reporter Telewizji Republika Bartłomiej Graczak, minister rolnictwa Marek Sawicki zwrócił ponad 2,6 tys. złotych za tabliczkę ze swoim nazwiskiem, którą kupiono na koszt podatnika tuż po powrocie polityka PSL do resortu.
Tuż po dymisji poprzedniego ministra rolnictwa Stanisława Kalemby, na stanowisko to powrócił Marek Sawicki. Jak informowała wówczas „Rzeczpospolita” przy gabinecie ministra wymieniono tabliczkę z nazwiskiem, a jej koszt wyniósł ponad 2,6 tys. złotych.
Sam szef resortu rolnictwa stwierdził, że nie wiedział o sprawie, a winą obarczył jednego z urzędników. – To nierozsądny urzędnik. W mojej ocenie przesadził. Nie tylko, że zaleciłem kontrolę, ale poleciłem dyrektorowi generalnemu żeby wyciągnął stosowne konsekwencje. Nie jestem zwolennikiem gadżetów i mnie wystarczyło, by wizytówka na drzwiach zrobiona na ksero i zamieszczona za szkłem bez jakichkolwiek wydatków – przekonywał Sawicki tuż po ujawnieniu sprawy.
Podkreślał wówczas, że nie zdawał sobie sprawy z kwoty, jaką zapłacono za tabliczkę. – Ja bym za nią nie dał 200 złotych, gdybym sam o tym decydował. Albo jest to głupota tego pracownika i musi być ukarany, albo świadoma prowokacja – oceniał minister rolnictwa.
Jak dowiedział się reporter Telewizji Republika Bartłomiej Graczak, Marek Sawicki zwrócił pieniądze za nadzwyczaj drogą tabliczkę ze swoim nazwiskiem. – Zgodnie z obietnicą minister Marek Sawicki odkupił tabliczkę opisaną w dzienniku "Rzeczpospolita" w kwietniu 2014 roku za kwotę 2644,50, czyli dokładnie tyle ile zapłacił na nią wcześniej resort rolnictwa – poinformował Witold Katner, rzecznik resortu rolnictwa. Katner dodał również, że osoby odpowiedzialne za kupno tabliczki zostały upomniane i zwrócono im uwagę na konieczność uzgadniania z ministrem zakupu i wzoru tabliczek.
– Obecnie przez wejściem do gabinetu nie wisi żadna tabliczka – stwierdził rzecznik resortu.