— Nie wiem co dzieje się z moją córką od maja 2015 roku. Brytyjska służba socjalna zabrała mi dziecko i nikt nie chce mi pomóc — mówiła na antenie Telewizji Republika Polka mieszkająca w Wielkiej Brytanii. Jej historia mrozi krew w żyłach — córka kobiety została porwana przez tamtejsze służby socjalne.
Kobieta nie może być przedstawiona z imienia i nazwiska, nie może również pokazać swojej twarzy, ponieważ tamtejszy sąd wydał decyzję, która w innym wypadku może zaszkodzić odpowiedzialnością karną.
— W maju 2015 roku pokłóciłam się z 15-letnią córką i wysłałam ją do szkoły. Dostałam telefon od tamtejszej służby socjalnej, że „córka już nie wróci do domu, ponieważ tam nie czuje się bezpiecznie”. Nikt nie przeprowadził żadnego dochodzenia, nikt nie był w domu, nikt nie rozmawiał ze mną czy ojcem córki — mówiła Polka mieszkająca w UK.
Jak dodała matka 15-latki, od razu próbowała skontaktować się ze wszystkimi polskimi instytucjami (ambasada, ministerstwo sprawiedliwości, polskie służby) ale nikt nie mógł nic zrobić.
— Moja córka była przetrzymywana przez opiekę przez miesiąc. Wtedy na Wyspach zjawił się mój mąż, który poszedł do szkoły odwiedzić córkę — ta, widząc go, rzuciła mu się na szyję — ale opieka zadzwoniła po policję i od tego czasu toczy się postępowanie, administracyjno-sądowe, w myśl którego ojciec chciał „porwać własne dziecko” — kontynuowała kobieta.
— To skandal w biały dzień. Nie wiem gdzie jest moja córka, nie wiem jak się czuje, nie wiem co robi. Nie może się ze mną skontaktować, ponieważ nie ma telefonu i ma ograniczony dostęp do internetu — tylko pod nadzorem opiekunki. Jej okna zamknięte są na klucz. Do szkoły jeździ taksówką, wraca również taksówką pod sam dom i nie ma możliwości nawet z niego uciec — żaliła się Polka.
W studiu był również redaktor Piotr Szlachtowicz z portalu „Nowy polski show”, który zaznaczył, ze to nie jedyny taki przypadek traktowania Polaków w Wielkiej Brytanii.
— Skala takiego procederu na Wyspach jest największa spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej. Tylko w zeszłym roku o pomoc do ministerstwa sprawiedliwości zgłosiło się ponad 450 rodzin. Tamtejsza służba socjalna zachowuje się jak ZSRR, tyle że zamiast fizycznych tortur są tortury psychiczne — mówił gość Jacka Ożóga.
— Nie wiem jak nazwać to zło. Te rodziny są normalne, zwykłe. Ktoś przeciwko nim wytoczył wojnę i ta walka cały czas trwa. Im dłużej to analizuje, tym bardziej widzą jak ktoś wyciąga armaty i kieruje w stronę tych ludzi. Nikt z tym nie może nic zrobić — kontynuował.
Jak zaznaczyli goście, teraz spróbują pójść ze sprawą do Strasburga, lecz nikt nie obiecuje sukcesu.
— Sąd w Wielkiej Brytanii poinformował mnie, że córka spotka się ze mną dopiero jak będzie pełnoletnia. WIem, że była już w 3 rodzinach zastępczych, ale to dane nieoficjalne. Nie mam o niej żadnych danych oficjalnych — skończyła Kobieta.