Prezes Gazpromu Aleksiej Miller oświadczył, że po ułożeniu nowego gazociągu z Rosji przez Morze Czarne do Turcji rola Ukrainy jako kraju tranzytowego przy dostawach rosyjskiego gazu do Europy "zostanie sprowadzona do zera".
Szef rosyjskiego koncernu powiedział to w wywiadzie dla telewizji państwowej Rossija. Miller zarazem zadeklarował, że Gazprom nadal będzie dostarczać Ukrainie surowiec na jej potrzeby wewnętrzne.
Miller oznajmił również, że zablokowanie przez Komisję Europejską budowy gazociągu South Stream przyniesie korzyści gospodarcze i polityczne Turcji, a Europa, przede wszystkim Bułgaria, stracą miliardy dolarów inwestycji.
– Bułgaria straci nie tylko potencjalne zyski, ale także poniesie bezpośrednie straty. W Bułgarii nie zostaną zainwestowane 3 mld euro i nie powstanie 6 tys. miejsc pracy. Bułgaria utraci też status kraju tranzytowego, a obecnie przez ten kraj przepływa 18 mld metrów sześciennych gazu w kierunku Turcji, Grecji i Macedonii. Po zbudowaniu morskiego gazociągu do Turcji gaz ten popłynie przez Turcję, a nie przez Bułgarię – wyjaśnił szef Gazpromu.
Miller zauważył, że "Komisja Europejska faktycznie podarowała Turcji kurek gazowy". – Sądzę, że Turcja wykorzysta to w swoim dwustronnym dialogu z Unią Europejską. A my zyskaliśmy nowego partnera strategicznego w gazowym biznesie – dodał.
Prezes Gazpromu podkreślił, że Turcja jest bardzo dynamicznie rozwijającym się rynkiem gazowym; w 2014 roku przesunie się z trzeciego na drugie miejsce - po Niemczech - wśród największych importerów gazu z Rosji.
– Turcja stanie się dużym krajem tranzytowym. Przez jej terytorium tranzytem przepływać będzie 50 mld metrów sześciennych surowca, co bez wątpienia podniesie geopolityczny status Turcji w regionie – skonstatował. – Turcja na południu Europy faktycznie stanie się takim samym hubem gazowym, jakim Niemcy są na północy. I jakim Ukraina była w centrum – dodał.
Miller zapewnił, że Gazprom nic nie straci na odstąpieniu od budowy South Streamu. – Jeśli chodzi o pieniądze Gazpromu, to nic się nie zmarnuje. Zainwestowaliśmy około 4 mld euro w infrastrukturę przesyłową na terytorium Rosji, by gaz mógł być dostarczany do tłoczni Russkaja w Kraju Krasnodarskim. Wszystkie te inwestycje zostaną wykorzystane przy realizacji projektu morskiego gazociągu w kierunku Turcji – oświadczył.
Szef Gazpromu oznajmił także, iż rezygnacja z South Streamu stanowi krok w kierunku zmiany modelu funkcjonowania rosyjskiego koncernu na europejskim rynku. Wyjaśnił, że odtąd kraje Unii Europejskiej będą musiały kupować gaz na granicy.
Sojusz z Turcją zamiast South Stream
W poniedziałek w trakcie wizyty w Ankarze prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin oświadczył, że w obecnych warunkach Rosja nie może urzeczywistnić projektu South Stream, m.in. dlatego, że dotychczas nie uzyskała zezwolenia od Bułgarii na wejście z budową do strefy ekonomicznej tego kraju. Putin zapowiedział przekierowanie rosyjskich nośników energii w inne regiony świata i możliwe przyspieszenie realizacji projektów dotyczących gazu skroplonego.
Wkrótce po tym prezes Gazpromu Miller ogłosił, że zamiast gazociągu South Stream do Bułgarii przez Morze Czarne do Turcji, a następnie do granicy z Grecją, zostanie ułożona magistrala o takiej samej mocy przesyłowej, tj. 63 mld metrów sześciennych rocznie. Miller poinformował, że jego koncern podpisał z tureckim przedsiębiorstwem Botas list intencyjny w sprawie budowy nowego gazociągu przez Morze Czarne w stronę Turcji.
Mający liczyć 3600 km South Stream - wspólny projekt m.in. Gazpromu i włoskiej firmy ENI - miał zapewnić dostawy gazu z Rosji do Europy Środkowej i Południowej. Rura miała prowadzić z południa Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. Jedna z odnóg miała dostarczać surowiec do Grecji i na południe Włoch. South Stream miał być drugą - po Gazociągu Północnym (Nord Stream) - magistralą gazową z Rosji omijającą Ukrainę.
Komisja Europejska zgłaszała poważne zastrzeżenia do projektu, gdyż w jej ocenie porozumienia międzyrządowe Bułgarii, Węgier, Grecji, Słowenii, Chorwacji i Austrii z Rosją są sprzeczne z tzw. trzecim pakietem energetycznym UE. W grudniu 2013 roku KE zaleciła renegocjacje porozumień w sprawie South Streamu. W opinii KE umowy te dają nadmierne prawa Gazpromowi; chodzi m.in. o zarządzanie gazociągiem, wyłączny dostęp do niego czy ustalanie taryf przesyłowych.