Gościem red. Anny Marii Szczepaniak w kolejnym odcinku programu 10/04/2010 FAKTY był Tomasz Ziemski, przewodniczący zespołu analiz i rekonstrukcji w podkomisji smoleńskiej.
Gazety, które ukazały się 12 kwietnia 2010 roku w Rosji. W tych gazetach są artykuły na temat katastrofy. Dostałem te materiały dzięki świadkowi, którego przesłuchiwaliśmy i który był tam na miejscu- powiedział Tomasz Ziemski.
Co możemy wyczytać z nagłówków tych gazet?
Nagłówki krzyczą, że dlaczego polscy piloci zdecydowali się lądować, nie zważając na mgłę. Czyli mamy tutaj wybity ten motyw mgły, ten motyw mgły był wybity również i wdrukowany ludziom do głowy, chociażby za pomocą tego sławnego smsa, jaki dostali członkowie Platformy Obywatelskiej, a brzmiał on mniej więcej w ten sposób, że "katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli w warunkach mgły poniżej 100 metrów i pozostaje otwartym pytanie, kto ich do tego skłonił"- przypomniał Ziemski.
Kiedy miało miejsce wysłanie tej wiadomości?
– Podobno kilkanaście minut po zdarzeniu. Zarówno po rosyjskiej stronie jak i po polskiej były już wtedy osoby, które wiedziały rzekomo, jaka była przyczyna katastrofy- odpowiedział.
– Więc ta mgła i wybijanie tej mgły na pierwszy plan. W zasadzie była taka narracja, że to mgła zabiła pasażerów. Nie tylko mgła, także brzoza oraz czas katastrofy. W tych gazetach jest podany czas, to jest 10:50 w jednej gazecie, w drugiej gazecie jest 10:56. Później ta narracja została jakby przerzucona na stronę polską, że to polscy dziennikarze tak pisali. Ale polscy dziennikarze dowiedzieli się o tym z ust rzeczników przedstawiciela Federacji Rosyjskiej, jak chociażby rzecznika prasowego Gubernatora Obwodu Smoleńskiego, który zapytany przez polskich dziennikarzy o której ta katastrofa miała miejsce, powiedział 10:50. To zostało nagrane, utrwalone na filmie, a więc trudno się tych słów wyprzeć. W innym przypadku rzeczniczka Ministerstwa ds nadzwyczajnych podała z kolei 10:56, no i dziennikarze przedrukowywali te informacje i ukazywały się one w prasie, dlatego mamy w prasie i rosyjskiej i polskiej czas 10:50 i 10:56 i taki czas utrzymywał się jeszcze bardzo długo. Parę tygodni po katastrofie jeszcze ten czas funkcjonował- powiedział Tomasz Ziemski.
Komisja smoleńska musiała rozwikłać, skąd wzięły się sprzeczne informacje dotyczące faktycznego czasu katastrofy. Być może odpowiedź można znaleźć nawet w jednej z rosyjskich gazet...
– Strażacy, którzy byli na miejscu, opisują to zdarzenie w ten sposób, że tego dnia czekali na przylot tego samoloty i żeby zapewnić mu bezpieczeństwo, specjalnie przyjechali i od rana czekali. No i dobrze, jeśli przyjechali i czekali na przylot samolotu- nie ma nic w tym złego, natomiast jest następne zdanie, że potem "zobaczyliśmy, jak z mgły wyłonił się samolot". No to jak to? To ci strażacy widzieli jak z mgły wyłonił się samolot? Przecież oficjalnie straż pożarna stała na terenie lotniska, tam gdzie był pas startowy. To była odległość mniej więcej 800 metrów do 1 km od miejsca katastrofy. Polska załoga Jaka-40, która stała bliżej, nic nie widziała, tylko słyszała, a strażacy, którzy oficjalnie mieli pełnić dyżur na swoim stanowisku, widzieli jak z mgły wyłania się samolot. Wynika z tego, że wcale ci strażacy nie znajdowali się na lotnisku, tylko w zupełnie innym miejscu. Oni znajdowali się w miejscu, w którym rozbił się samolot, a więc byli w bezpośredniej odległości od tego samolotu,. Dalej opisują, że jak samolot upadł, oni od razu wsiedli do maszyn i ruszyli przez las. "Trudno było dojechać, bo było tam straszne błoto". To się wszystko zgadza, dlatego że ci strażacy, którzy widzieli ten samolot, który wyłaniał się z mgły, byli w bezpośrednim sąsiedztwie katastrofy i od razu próbowali dojechać do tego samolotu- wyjaśnił Tomasz Ziemski w Telewizji Republika.
OBEJRZYJ CAŁY PROGRAM: