O tym, dlaczego to dobrze, że negocjacje o zakup śmigłowców typu Caracal zostały zerwane, mówił Adrian Stankowski z "Gazety Polskiej Codziennie".
Adrian Stankowski z „Gazety Polskiej Codziennie” nie sądzi, żebyśmy decyzją o zerwaniu rozmów w sprawie kupna śmigłowców typu Caracal, na dłużej narazili się Francuzom.
– Te dąsy szybko się skończą. Trwa procedura zakupu trzech okrętów podwodnych, francuskie przedsiębiorstwa biorą w niej udział. Akurat tę ofertę oceniam nieźle w przeciwieństwie do oferty śmigłowcowej. Nie ma żadnego uzasadnienia, żebyśmy kupowali ten sam śmigłowiec 2 razy drożej niż szejkowie z Kuwejtu, w cenie, za którą, co prawda z trudem, ale można próbować kupić myśliwiec F16. To jest kompletna aberracja – uważa Stankowski.
– Ten konkretny śmigłowiec (Caracal) jest mało potrzebny polskiej armii. Mało kto wie, że Caracal to jest po prostu ogromny 11-tonowy autobus ze śmigłem, relatywnie słabo uzbrojony, który tak naprawdę mógłby być używany jako śmigłowiec desantowy i transportowy. Tymczasem polskiej armii najbardziej potrzebne są śmigłowce zwalczające cele na ziemi, czyli bojowe, śmigłowce do misji ratunkowych i śmigłowce współdziałające z marynarką wojenną. Tutaj był nawet taki plan, żeby część tych Caracali przeznaczyć do marynarki wojennej, tylko kłopot polega na tym, że nie posiadamy takiego okrętu, na którym ten śmigłowiec mógłby usiąść, nasze okręty by się przewróciły.
Zdaniem Stankowskiego projekt zakupu Caracali był w całości niepoważny: – Platforma Obywatelska przez 8 lat swoich rządów wydała na cele obronne ponad 50 mld złotych, wydawano pieniądze w sposób delikatnie mówiąc przypadkowy. Obawiam się, że jedynym kryterium wyboru tych zakupów była wysokość „prowizji”, które się dostaje za tego typu transakcje – zasmucił się Stankowski i dodał, że „w cywilizowanych krajach to jednak tak nie działa, zakupy są powodowane potrzebami obronności”.