Sąd Okręgowy w Białymstoku uchylił wyrok i umorzył sprawę Białorusina Andrieja Żukowca, oskarżonego o oszustwo przy uzyskaniu prawie 700 tys. dolarów kredytów w swoim kraju. Sąd uznał, że nie był spełniony tzw. warunek podwójnej karalności.
Wyrok jest prawomocny. Sam Żukowiec (zgadza się na podawanie w mediach swoich danych i prezentowanie wizerunku) mówi, że nie jest z niego zadowolony, chciał bowiem uniewinnienia.
Przyczyną prowadzenia sprawy Żukowca w Polsce był fakt, iż w 2001 r. został on zatrzymany w Białymstoku w związku z poszukiwaniem go listem gończym na Białorusi. Białostocki sąd apelacyjny uznał jednak wówczas wydanie go Białorusi - ze względu na jego związki z tamtejszą opozycją - za prawnie niedopuszczalne oceniając, że nie ma tam szans na uczciwy proces.
Białoruskie organy ścigania nadesłały wówczas materiały do Polski, a śledztwo prowadziła i akt oskarżenia do sądu skierowała Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.
Żukowiec od początku śledztwa nie przyznawał się do zarzutów i przekonywał, że nadesłane z Białorusi dowody przeciw niemu są sfałszowane, a sprawa ma związek z jego działalnością w antyłukaszenkowskiej opozycji.
Po wieloletnim procesie, wyrok przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zapadł pod koniec kwietnia ub. roku. Sąd uznał winę Żukowca i skazał go na 3 lata więzienia oraz 15 tys. zł grzywny. Co do kary więzienia był to wyrok surowszy, niż chciała prokuratura, domagająca się 2 lat więzienia w zawieszeniu i grzywny.
Obszerną apelację złożył sam oskarżony, drugą - jego obrońca. Domagali się uniewinnienia, ewentualnie uchylenia wyroku. Powoływali się m.in. na brak spełnienia tzw. warunku podwójnej karalności, bo - w ich ocenie - przestępstwa zarzucane Żukowcowi już się przedawniły na Białorusi, a warunkiem odpowiedzialności przed sądem polskim jest uznanie czynu za przestępstwo również w miejscu jego popełnienia.
W czwartek Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, iż rzeczywiście warunek podwójnej karalności nie został spełniony, wyrok więc z powodów formalnych uchylił, a postępowanie karne umorzył.
Przewodniczący składu orzekającego, sędzia Krzysztof Kamiński przywoływał przepisy białoruskiego Kodeksu karnego z lipca 1999 r., zgodnie z którym nastąpiło przedawnienie karalności czynów zarzucanych Żukowcowi. Sąd odwoławczy przyjął, iż stało się to w listopadzie 2009 r. Jednocześnie sąd okręgowy oddalił wszystkie inne zarzuty z apelacji oskarżonego i jego obrońcy, m.in. o rzekomej stronniczości sądu pierwszej instancji czy nierzetelności biegłych (tłumaczy i grafologa).
Sąd okręgowy wyjaśniał w uzasadnieniu wyroku, dlaczego oparł się na podstawie formalnej, a nie na przesłankach merytorycznych, i nie zdecydował o uniewinnieniu, jak chciał oskarżony, a umorzył postępowanie z powodu braku spełnienia warunku podwójnej karalności.
Jak mówił sędzia Kamiński, sąd uznał, że "w świetle zgromadzonych w sprawie dowodów niewątpliwym jest, że oskarżony dopuścił się zarzucanych mu czynów". Ocenę materiału dowodowego dokonaną przez sąd pierwszej instancji uznał za "logiczną" i zasługującą na "pełną akceptację".
Sąd odwoławczy nie zgodził się z opinią oskarżonego, że sąd rejonowy oparł swoje ustalenia na sfałszowanych dowodach czy niewiarygodnych zeznaniach świadków. - Kluczowe w sprawie ustalenia oparł na oryginałach istotnych dowodów (...) i zeznaniach świadków, które zostały zweryfikowane przez polskich prokuratorów oraz sąd pierwszej instancji - mówił Kamiński.
Żukowiec nie jest zadowolony z wyroku, chciał bowiem uniewinnienia. - Cieszę się tylko z tego, że ten proces się skończył. Będę próbował znaleźć drogę cywilną, żeby winni tych prześladowań, które mnie spotkały, ponieśli odpowiedzialność - powiedział po wyjściu z sali rozpraw.
W jego ocenie, wyrok stworzył "sytuację patową". - Strona białoruska jest zadowolona z wyroku, z drugiej strony odcięto mi drogę do odszkodowania za tak długi proces (...). Taka sytuacja nie do końca mnie satysfakcjonuje - powiedział Żukowiec. Dodał, że jedyna satysfakcja to fakt, iż wieloletni proces wreszcie się skończył.
Jego proces był jedną z najdłuższych spraw prowadzonych przez białostockie sądy - po raz pierwszy akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Białymstoku w 2006 r. We wrześniu 2006 r. proces ruszył, ale siedem miesięcy później sąd zdecydował o zwrocie sprawy Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku do ponownej weryfikacji dowodów. Po uwzględnieniu zażalenia prokuratury sprawa znowu wróciła do sądu: najpierw rejonowego, potem okręgowego i znowu do rejonowego. W czerwcu 2008 r. zapadła ostatecznie decyzja, że to ten sąd będzie właściwy do rozpoznania sprawy, ale niedługo potem akta wróciły do prokuratury z wnioskiem o uzupełnienie.
Po wniesieniu przez śledczych uzupełnionego aktu oskarżenia, proces w pierwszej instancji rozpoczął się w lipcu 2010 r. Główna trudność postępowania przed sądem polegała na konieczności przesłuchiwania świadków z Białorusi i Łotwy. Zdecydowana większość z nich była przesłuchiwana w drodze pomocy prawnej.
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie