Sojusznicy czy konkurenci? Zegar Tuska tyka. Hołowni kończy się czas
O tym, że szef Platformy Obywatelskiej marzy o jednej liście, wiadomo nie od dziś. Jego entuzjazmu nie podzielają jednak liderzy pozostałych ugrupowań opozycyjnych. A co z Szymonem Hołownią? Cisza. Tym faktem Tusk zdaje się być mocno zaniepokojony, dlatego postawił pewien warunek. Daje czas. Do jutra!
"Od wielu, wielu miesięcy namawiam, perswaduję, pracuję nad tym, żeby opozycja zjednoczyła swoje siły, bo tu chodzi o wielką rzecz", nawoływał przewodniczący PO podczas spotkania z mieszkańcami Lublina. Zwracając się do zgromadzonych powiedział, że dzisiejsze spotkanie w Lublinie jest już jedyną okazją, żeby za pośrednictwem mediów zwrócić się do Polski 2050 i jej lidera jeszcze przed sobotnim pierwszym zjazdem krajowym tej partii.
Pisaliśmy wcześniej: Tusk już się tłucze z Hołownią. Były premier zaczyna wycinać konkurencję
Dlatego - dodał - chce się zwrócić do przewodniczącego Polski 2050 Szymona Hołowni z "serdecznym apelem". "Ja chcę wygrać te wybory. Mnie nie interesuje żadna mała gra. Takie podchody, czy małe gierki, to się do niczego nie przysłuży. To dzisiaj, czy jutro jest dokładnie ten moment, żeby powiedzieć: tak, tak, czy nie, nie", mówił Tusk.
"Albo idziemy razem, bo ja jestem absolutnie przekonany, że będzie lepiej i będą większe gwarancje na zmianę, na tą wielką rzecz, jak pójdziemy razem. Ale jeśli nie, jeśli nie chcecie, to chociaż powiedzcie to, bo nie ma już czasu, to jest ostatni moment, my się musimy przygotować do tego wielkiego wydarzenia, jakim może być to zwycięstwo", apelował Tusk.
"Liczę na to, że jutro taką jednoznaczną odpowiedź otrzymamy, czy jest możliwa jedna lista, czy nie", podkreślił Tusk.
Zapewnił, że ma "osobiste, głębokie poczucie misji".