Sankcje Unii Europejskiej wobec Rosji są wyrazem solidarności Zachodu jako rodziny państw demokratycznych - podkreślił szef MSZ Radosław Sikorski. Wyraził też nadzieję, że Stany Zjednoczone nałożą na Kreml obostrzenia dorównujące unijnym.
- One są wyrazem solidarności Zachodu, pokazaniem, że wbrew temu, co sądzi prezydent Putin, Zachód jako rodzina państw demokratycznych, stosujących pewne standardy, istnieje. Spodziewam się, że Stany Zjednoczone co najmniej dorównają do poziomu sankcji unijnych - powiedział Sikorski w TVN24 BiS.
Szef MSZ ocenił, że unijne sankcje "raczej będą miały wpływ w średnim terminie" na Rosję. Podkreślił, że UE poniesie straty "porównywalne kwotowo" do rosyjskich, ale mniejsze, jeśli chodzi o proporcje.
Sikorski zastrzegł, że Polska podchodzi do nakładania sankcji "bez entuzjazmu", bo nie wie, jak zareaguje Rosja.
- Sankcje są obosieczne i mogą wywołać albo refleksję po drugiej stronie, albo eskalację. Obawiam się, że w Rosji nie obowiązuje logika korzyści gospodarczych, tylko logika konsolidacji władzy, logika utrzymania systemu kleptokratycznego i to jest dla władz rosyjskich najważniejsze - mówił.
Podkreślił, że Rosja miała już pretekst, by wycofać się z wspierania separatystów na wschodzie Ukrainy w momencie zestrzelenia malezyjskiego samolotu - i uznać to za "szok moralny".
Pytany, czy sankcje unijne nie przyszły zbyt późno i czy nie były zbyt łagodne, Sikorski podkreślił, że "w gronie 28 państw kompromis jest powolny i nigdy wszystkich nie satysfakcjonuje".
Zaznaczył, że sankcje z jednej strony obejmą "nowe kontrakty na zbrojenia i ropę naftową, ale gazu już nie; będą sankcje na dostęp do rynków kapitałowych i niemożność emisji obligacji, ale z kolei będą umożliwione tzw. pożyczki zbiorowe".
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Obama: Jeśli Rosja będzie nadal szła tą drogą, koszty ponoszone przez nią będą rosnąć