Jeszcze dzisiaj policja ma przedstawić ministrowi spraw wewnętrznych Bartłomiejowi Sienkiewiczowi raport w sprawie interwencji stołecznej policji z udziałem posła Przemysława Wiplera. - Ta sprawa jest tak ewidentna, że aż nie chce się jej komentować - powiedział Sienkiewicz.
Sienkiewicz powiedział, że najważniejsze pytanie w tej sprawie to, czy o czwartej rano policjanci mieli świadomość, że mają do czynienia z posłem.
- Jeśli poseł na wczorajszej konferencji zastanawiał się, kto naruszył jego godność i nietykalność, a przed lokalem interweniował umundurowany patrol, który okrzykiwał się, że jest z policji, to co tu komentować? – dodał.
Sienkiewicz zapewnia, że wszystkie zgromadzone w tej sprawie materiały policja przekaże prokuraturze. Podkreślił, że prokuratura to organ niezależny od policji, który wyda bezstronny osąd, tak aby nikt nie posądził służb, że we własnej sprawie dokonuje jakichś ustaleń.
Przemysław Wipler twierdzi, że ubiegłej nocy został brutalnie pobity przez policję przed stołecznym klubem. Przyznał, że badanie alkomatem w szpitalu wykazało, że miał 1,4 promila alkoholu we krwi. Poseł utrzymuje, że nie był pewny, kto interweniuje przed klubem, a interwencja ta była brutalna i dlatego się w nią wtrącił. W konsekwencji tych zdarzeń został pobity.
Poseł zapowiedział też złożenie zawiadomienia o przestępstwie pobicia lub nadużycia władzy przez policję.
Odmienny punkt widzenia prezentuje rzecznik stołecznej policji st. asp. Mariusz Mrozek, który oświadczył, że pijany mężczyzna w wulgarny i brutalny sposób przeszkodził funkcjonariuszom w interwencji przed klubem. Zgodnie z informacjami policji, Wipler był agresywny i dlatego najpierw próbowano odsunąć go od interwencji, potem potraktowano gazem pieprzowym, aż w końcu - z użyciem siły fizycznej - został zatrzymany. Policja zapewnia, że Wipler nie poinformował wówczas, że jest posłem.
ap,PAP, fot. MSW