Krucjata Różańcowa za Ojczyznę zapowiada protest przeciwko spektaklowi, który już niedługo ma mieć swoją premierę w Teatrze Polskim we Wrocławiu. "Śmierć i dziewczyna" – to sztuka, w której widownia będzie mogła na żywo zobaczyć stosunek seksualnych "zagrany" przez aktorów porno.
„Śmierć i dziewczyna” to spektakl, który opowiadać ma sytuację kobiet w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Sam teatr zapowiada sztukę następująco: „To spektakl o tym, jak najsprawniej zadać torturę. Gdzie uderzać i z jaką kulturą? Do jakiej opowieści przywiązać naszą ofiarę? Co zrobić, by kat i ofiara mogli odczuwać się głębiej i intensywniej? Wyobraźmy sobie tę sytuację. Że przykładamy rękę do ciała drugiego człowieka jak do jakiegoś instrumentu. I gramy na nim tak długo i tak mocno, aż nas poprosi o bis” – czytamy na stronie Teatru Polskiego.
Choć spektakl jeszcze nie miał swojej premiery już budzi kontrowersje. Na Facebooku zablokowano plakat promujący sztukę prezentujący dziewczynę trzymają rękę w majtkach. Pojawiły się też informacje, że aktorzy nie zgodzili się na prawdziwy seks na scenie, wobec tego zatrudniono do tej sceny aktorów porno.
Przeciwko spektaklowi już zapowiedziano protesty. Do bojkotu wzywa na swojej stronie Krucjata Różańcowa za Ojczyznę, która na 21 listopada zapowiada w tej sprawie protest. "NIE POZWOLIMY NA ŁAMANIE PRAWA I KONSTYTUCJI – ZNIEWAŻANIE KOBIET i PORNOGRAFIĘ! Mamy nowy rząd, nowego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie po to by z naszych pieniędzy były propagowane treści wrogie naszej kulturze i dziedzictwu narodowemu" – czytamy na stronie krucjaty.
Dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu nie widzi w spektaklu nic złego i nie widzi powodu do protestu. – Nie rozumiem, dlaczego ktoś chce protestować przeciwko czemuś czego nie widział. W tym przypadku mamy do czynienia ze spektaklem, który jest ochroną wartości, godności i intymności kobiety. Nie ma tam pornografii, pornograficzna to jest rzeczywistość – tłumaczy Krzysztof Mieszkowski w rozmowie z tvn 24. – Poza tym żyjemy w demokratycznym kraju – dodaje.
Mieszkowski podkreśla, że nie wyobraża sobie, aby jako dyrektor teatru miał ograniczać autonomię artystów. – Muszę zapewnić im ochronę wypowiedzi twórczej. Jeżeli chcą mieć zawodowych pianistów, to im to zapewniam. I tak samo jest w przypadku aktorów porno. Nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy wracać do cenzury w najgorszym peerelowskim wydaniu – kwituje.