Gościem redaktora Łukasza Jankowskiego w programie „Dziennikarski poker” na antenie Telewizji Republika był dziś mecenas Adam Tomczyński, sędzia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Na początek prowadzący zapytał swojego gościa, czym w istocie jest Izba Dyscyplinarna.
– Najpierw chciałbym odnieść się do tytułu Pana programu: „Dziennikarski poker”. A ja gram dość namiętnie w brydża i wolałbym, żeby to był „Dziennikarski brydż”, ale i „sądowy brydż”, bo tam są jaśniejsze reguły rozgrywki. Mam wrażenie, że w sądzie mamy obecnie do czynienia z pokerem tak naprawdę- ocenił sędzia Tomczyński.
– Różne są opowieści o tym, co robimy w Izbie Dyscyplinarnej SN. To nie jest taka praca, jak w innych izbach Sądu Najwyższego. Koledzy z pierwszego Wydziału orzekają tak, jak się orzeka w I instancji. Przesłuchują godzinami świadków i biegłych, po kilka dni siedzą nad jedną sprawą. Normalnie jedną sprawę w SN rozwiązuje się w pół godziny, godzina to już dużo. U nas tak nie jest. Dokładnie zapoznajemy się z każdym dokumentem. Mamy też niezwykle żmudne przesłuchiwanie świadków. Z kolei my w II wydziale wszystko robimy w składzie trzyosobowym, gdy w innych izbach większość spraw rozpoznaje jeden sędzia- wskazał.
– Jest jeszcze jedna kwestia, czyli dodatek specjalny. Nie jest to dodatek za darmo, ponieważ nie możemy podejmować jakiegokolwiek innego zajęcia. Ja na przykład usiałem zrezygnować z zatrudnienia na uczelni, mimo iż bardzo lubię prowadzić zajęcia ze studentami. Tymczasem sędziowie z innych izb mogą prowadzić wykłady na uczelni, zarabiając często na tych wykładach po 200 czy 300 tys. zł rocznie. Ja im nie zazdroszczę, ale chyba jednak jest to trochę kosztem pracy w SN, bo żeby tyle zarobić na wykładach, to chyba „trochę” ich trzeba przeprowadzić- tłumaczył prawnik.
-Ile było orzeczeń Izby, które SN uznał za nieważne w swojej uchwale z zeszłego tygodnia?- zapytał swojego rozmówcę Łukasz Jankowski.
– Około 260 w ubiegłym roku. Nie da się porównać tak wprost, po liczbie załatwionych spraw, tego co my robimy i to, co robią sędziowie w pozostałych izbach. To będzie po prostu bardzo fałszywy obraz- stwierdził sędzia Izby Dyscyplinarnej.
Prowadzący chciał też wiedzieć, jakie będą dalsze losy Izby i czy jej sędziowie nie „odwieszą tóg na kołek”.
– Zdecydowanie nie odwieszamy. Dziś orzekaliśmy, miałem zaszczyt podejmować decyzję wspólnie z prezesem Izby. Nie spodziewam się, byśmy mieli odwiesić togi na kołek. No, chyba że coś się wydarzy, chyba że politycy osiągną jakiś daleko idący kompromis, którego elementem miałaby być nasza „rezygnacja” z pracy, ale to już tylko kwestia decyzji politycznej-ocenił gość Telewizji Republika.
– Bardzo zresztą ubolewam nad tym, że polityka każdą ścieżką, każdym porem wchodzi do orzecznictwa, do sądownictwa-dodał.
– Uchwała SN, według tych, którzy ją stworzyli, służyła temu, żeby „uporządkować sprawy”. Według mnie jednak sprawy były już uporządkowane przed tą uchwałą. Skład KRS, wg orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego 12/18, był prawidłowy, a w takiej sytuacji, wszyscy sędziowie opiniowani przez KRS byli sędziami i normalnie mogli orzekać- zauważył sędzia Adam Tomczyński.
– Natomiast po tej uchwale „porządkującej” mamy do czynienia z taką sytuacją, że w jednym sądzie prezes zdejmuje z wokandy sprawy sędziów opiniowanych przez KRS, w innym sądzie prezes nie widzi podstaw do zdejmowania ich z wokandy, w trzeciej z kolei sam sędzia mówi, że nie wie, jaka jest jego sytuacja, dlatego sam rezygnuje z orzekania. No przecież to potęguje chaos-ocenił.
– I jeszcze jedna bardzo ważna rzecz, która cały czas umyka: jedną z podstaw demokratycznego, europejskiego sądownictwa jest to, aby sędziowie byli niezawiśli, czego gwarancją jest ich nieusuwalność. A u jakiej nieusuwalności możemy mówić, jeżeli sędzia może mieć wątpliwości, czy on w ogóle jest sędzią? To jest dramat!- podkreślił gość Telewizji Republika.