Schronisko apeluje o pomoc w ustaleniu sprawcy pobicia szczeniaków. Dwa z nich nie żyją
Schronisko dla bezdomnych zwierząt w Kaliszu zamieściło zdjęcia i apel z prośbą o pomoc w ustaleniu sprawcy pobicia czterech szczeniaków. Dwa z nich zmarły.
Kierownik kaliskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt Jacek Kołata poinformował że na stronie społecznościowej instytucji zamieszczono apel w sprawie czterech szczeniaków, nad którymi ktoś miał się znęcać.
"Niektóre historie wydają się być zbyt tragiczne i emocjonalnie ciężkie. Tak jest tym razem. Dwa z czterech piesków zmarły w wyniku doznanych obrażeń. Chcemy zebrać jak najwięcej informacji, żeby pomóc policji w ustaleniu sprawcy" – powiedział Kołata.
W sobotę ok. godz. 22 mężczyzna - zameldowany w Łodzi - przywiózł do schroniska ok. dwumiesięczne zwierzęta z informacją, że porzucone czworonogi znalazł na ul. Pokrzywnickiej w Kaliszu.
"W niedzielę wieczorem zadzwoniła do schroniska jakaś pani z pretensjami, że ktoś zabrał jej psy. Chciała je natychmiast odzyskać. Z uwagi na bardzo zły stan psiaków została poinformowana, że ma się w tej sprawie skontaktować z kierownictwem w poniedziałek - czego nie uczyniła. Dysponujemy danymi osobowymi pana, który przywiózł pieski oraz numerem telefonu pani, która w ich sprawie się z nami kontaktowała. Całość historii życia tych szczeniaków jest tak dziwna, że tym razem zdecydowaliśmy się poinformować opinię publiczną" - powiedział kierownik.
Lekarz weterynarii po zbadaniu piesków stwierdził, że mają widoczne ślady przemocy. "Mają przetrącone łapy, krwiaki, guzy, są potłuczone i obolałe" – powiedział Kołata. W trakcie badania okazało się też, że jakiś inny lekarz musiał się nimi wcześniej zajmować, ponieważ niektóre miały założone wenflony. Pomimo udzielonej pomocy dwa zwierzęta zmarły.
Zdjęcia zwierząt i apel zamieszczono na stronie społecznościowej schroniska. "Chcemy, żeby ktoś, kto bił te pieski i kto jest odpowiedzialny za śmierć dwóch z nich został ukarany. Prosimy osoby, które widziały zwierzęta wcześniej lub wiedzą skąd pochodzą i do kogo należały o pilny kontakt z naszym biurem" – brzmi treść apelu.
Kierownik schroniska dodał, że kobieta, która chciała odebrać zwierzęta nie odbiera telefonu.