- Wyraźnie widać, że poparcie na wysokości 40% jest wbrew sztabowi Komorowskiego - mówił Tomasz Sakiewicz, odnosząc się do licznych wpadek sztabu urzędującego prezydenta.
Jak podkreślał Sakiewicz, Bronisław Komorowski poza Andrzejem Dudą ma obecnie słabą konkurencję i kluczową kwestią będzie na kogo oddadzą głosy Ci, których kandydaci odpadną w I turze wyborów. - Zostaje nam 35% dla pozostałych, pytanie na kogo przejdą te pozostałe głosy - stwierdził. - Żeby ta różnica między kandydatami skróciła się do tych 6-8%, wówczas druga tura przy takim rozwarciu byłaby niezmiernie ciekawa - zgodził się z nim Andrzej Urbański.
Elektorat zbuntowany
- Ja dostrzegam, że gdzieś ta droga do góry europosła Andrzeja Dudy napotyka przeszkody - dodał publicysta. Jak podkreślił, walka o niezagospodarowane głosy może być trudna ponieważ są to głosy "wymagającego" elektoratu. - To są elektoraty, który trzeba dopieszczać, także mając na względzie (...) że to są elektoraty zbuntowane, nastawione na zmianę układu w którym żyją - stwierdził Urbański.
- Wydaje mi się, że jeśli coś ma się kojarzyć ze zmianą to wiek kandydatów - mówił Sakiewicz. Jak podkreślił, widoczna jest różnica między bardzo młodymi i energicznymi kandydatami PiS, SLD czy PSL oraz prezydentem Komorowskim. -Ten widok, który ludzie zobaczą, troszkę niedołężny prezydent (...) i młodzi ludzie, nawet pani Ogórek, która może nie błyszczy erudycją, ale wnosi świeżość - dodał.
Prezent dla Prawa i Sprawiedliwości
Goście Katarzyny Gójskiej-Hejke komentowali także wyrok wobec szefostwa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, związany z afera gruntową. - Może ten wyrok zmotywuje tych, którzy zdają sobie sprawę, kiedy mechanizmy polityczne przechodzą na mechanizmy sądowe - mówił Urbański. - To jest sygnał, że wkroczyliśmy w taki etap, że władza polityczna odbywa się w formie przemocy - dodał.
Zgodził się z nim Tomasz Sakiewicz, który podkreślił jednocześnie, że takie działanie sądu tylko pozornie sprzyja sytuacji rządzących. - Sąd dał ogromny prezent Dudzie i PiS-owi - stwierdził. Jak tłumaczył, w ten sposób duża część elektoratu, która nie chce się za bardzo angażować pójdzie do wyborów ponieważ "chce mieć święty spokój". - Platforma na koniec swoich rządów wysyła bardzo podobny sygnał i mobilizuje elektorat pisowski - stwierdził. - Teraz poprosili (wyrokiem w sprawie Mariusza Kamińskiego - przyp.red) żeby Ci ludzie poszli zagłosować - dodał.