Sąd oddalił pozew za zwrot "polski obóz zagłady"
Sąd Okręgowy w Olsztynie oddalił powództwo o ochronę dóbr osobistych, dotyczące użycia w publikacji niemieckiego tygodnika "Focus" zwrotu "polski obóz zagłady". Pozew w tej sprawie wniosła była więźniarka niemieckich obozów w Toruniu i Potulicach.
Olsztyński sąd odmówił odrzucenia pozwu, czego domagali się adwokaci niemieckiego wydawcy. Uznał bowiem, że polski sąd jest właściwy do rozstrzygania tego sporu, bo publikacja była rozpowszechniona przez internet również w Polsce i jej obywatel mógł doznać krzywdy.
W ocenie sądu jest bezsporne, że w publikacjach użyto nieprawdziwych określeń o "polskich obozach zagłady" w stosunku do nazistowskich obozów, zorganizowanych w okupowanej Polsce przez niemieckie władze w czasie II wojny. W ocenie sądu sugerowało to nie tylko geograficzne położenie tych obozów, ale również odpowiedzialność Polaków za ich powstanie, prowadzenie i skutki działalności.
Według sądu nie budzi też wątpliwości, że używanie takich określeń, zwłaszcza w mediach prowadzonych przez podmioty działające na terytorium Niemiec, "może i powinno budzić sprzeciw i oburzenie" każdej osoby znającej historię. Szczególnie mogło to być dotkliwe dla Polaków, więzionych w tych obozach, którzy doznawali ze strony Niemców okrucieństwa z powodu swojej przynależności narodowej. Dlatego - jak argumentował sąd - należało zbadać, czy użycie tych słów narusza dobra osobiste powódki.
Zdaniem olsztyńskiego sądu, tożsamość i godność narodowa mogą stanowić dobro osobiste i podlegać ochronie z kodeksu cywilnego. Jednak - jak podkreślił w uzasadnieniu wyroku sędzia Przemysław Jagosz - nie da się stwierdzić, że użycie nieprawdziwych określeń wobec niemieckich obozów zagłady rzeczywiście naruszyło godność powódki. Nie dotyczyło bowiem konkretnie jej lub jej bliskich. Dlatego sąd oddalił powództwo w całości.
– Dla ustalenia, że doszło do naruszenia dobra osobistego, jako dobra indywidualnego, konieczne jest stwierdzenie bezprawnego zachowania, dającego się zindywidualizować przeciwko osobie ubiegającej sie o udzielenie jej ochrony – mówił sędzia. Jak wyjaśnił nie jest przy tym wystarczające subiektywne odczucie takiej osoby, że wypowiedź jej dotyczy.
Pozew przeciwko "Focusowi" złożyła Janina Luberda-Zapaśnik, emerytowana lekarka z Olsztyna, która jako dziecko była więziona w niemieckich obozach w Toruniu i Potulicach k. Piły. Domagała się zakazania pozwanemu rozpowszechniania w przyszłości określeń "polski obóz zagłady" lub "polski obóz koncentracyjny" oraz opublikowania oświadczenia, zawierającego sprostowanie, wyrazy ubolewania i przeprosiny.
Wyrok nie jest prawomocny. Pełnomocnicy powódki zapowiedzieli, że złożą apelację.
Po procesie Luberda-Zapaśnik mówiła, że użycie przez niemiecki tygodnik kłamliwego określenia o "polskich obozach" bardzo ją zabolało i naruszyło jej godność narodową. Jak przypomniała, w czasie okupacji jej rodzina ucierpiała ze strony Niemców, w obozach zmarła czwórka jej rodzeństwa.
Występujący w jej imieniu mec. Lech Obara ze Stowarzyszeniem Patria Nostra, które zrzesza prawników i byłych więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych, uznał za sukces, że olsztyński sąd w uzasadnieniu wyroku stwierdził, że godność narodowa może stanowić dobro osobiste.
Obara podkreślił też, że sąd nie uznał argumentów adwokatów niemieckiego wydawcy, którzy przekonywali, że nieprawdziwe określenia pochodziły z depesz Niemieckiej Agencji Prasowej DPA, co miałoby zwalniać tygodnik "Focus" od odpowiedzialności za "obce treści". Według sądu redakcja tygodnika nie była wyłącznie pośrednikiem w przekazywaniu tych informacji, ale miała wpływ na ich dobór i ostateczny kształt.
Sformułowanie "polski obóz zagłady" ("polnische Vernichtungslager") - dotyczące Sobiboru i Treblinki - znalazło się w dwóch publikacjach na internetowym portalu niemieckiego tygodnika.
Chodzi o opublikowany 14 lutego 2013 r. artykuł "Filmemacher Claude Lanzmann erhalt Ehrenbar der Berlinare" oraz tekst "Aufstand im Warschauer Ghetto", który ukazał się dwa miesiące później w związku z rocznicą powstania w Getcie Warszawskim. Po protestach polskiej ambasady oba artykuły zostały wycofane i poprawione, a redakcje "Focusa" i agencji DPA zamieściły sprostowania i przeprosiny.