W 1994 r. zaginęła mała dziewczynka z Legnicy, Monika Bielawska. Pojawiły się podejrzenia, że pewna 27-latka mieszkająca na co dzień w USA może być poszukiwaną Moniką, jednak testy DNA wykluczyły taką możliwość – podaje Polsat News.
27-letnia Kelly mieszkająca w USA dowiedziała się, że została adoptowana i zaczęła szukać informacji o swoim pochodzeniu. Korzystając z jednej ze stron poświęconych osobom zaginionym, „Missing International” natrafiła na zdjęcie poszukiwanej od 1994 r. Moniki Bielawskiej z Legnicy. W momencie zaginięcia Monika miała 1,5 roku. Kiedy jej dziadkowie kupowali leki w legnickiej aptece, dziewczynka zniknęła z wózka. Oprócz zdjęcia z tego okresu na stronie opublikowano policyjny portret pokazujący, jak zaginiona może wyglądać po latach.
Wolontariusze „Missing International” poprosili polską stronę „ Zaginęła/Zaginął Cała Polska” o kontakt z kobietą. O sprawie powiadomiono policję, a ta wznowiła śledztwo sprzed ponad 25 lat. Interpol poinformował funkcjonariuszy o kobiecie z USA, która podejrzewa, że może być zaginioną Moniką. Zlecono przeprowadzenie testów DNA.
– Za zgodą Mamy Moniki pragnę was poinformować o tym, że poznaliśmy wyniki badań DNA. Okazało się, że pomimo wielu przesłanek, kobieta nie jest zaginioną Monisią. Jest to ogromnie trudny czas dla rodziny Moniki, oni tak bardzo wierzyli w cud. W to, że dowiedzą się prawdy... Niestety, wynik badania DNA w 100% wykluczył pokrewieństwo dwóch rodzin - poinformowano na facebookowym profilu Zaginieni Cała Polska.
Tuż po zaginięciu Moniki, kiedy cała rodzina była zaangażowana w poszukiwania, ojciec dziewczynki, Robert B., uciekł za granicę. Porwanie dziecka przez ojca było jednym z tropów w śledztwie. Za B. wystawiono listy gończe, a polskie służby namierzyły go w 1997 r. w Austrii. Ojciec Moniki został następnie sprowadzony do Polski, a prokuratura oskarżyła go o porwanie i sprzedaż własnej córki. W 1998 r. do sądu wpłynął akt oskarżenia, nie doszło jednak do rozprawy. Tuż przed procesem mężczyźnie uchylono areszt tymczasowy. Kilka dni po wyjściu na wolność ponownie wyjechał za granicę. Po dziesięciu latach B. zwrócił się do legnickiego sądu o list żelazny. Obiecywał wówczas, że da się osądzić, pod warunkiem, że po powrocie do Polski będzie mógł odpowiadać z wolnej stopy.
Podczas kilkunastu przesłuchań w prokuraturze ojciec Moniki kilkakrotnie zmieniał swoją wersję. Sąd uznał go ostatecznie za winnego porwania i sprzedaży dziecka. Roberta B. skazano na 15 lat pozbawienia wolności. Karę odbywa od 2013 r.
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie