SZOKUJĄCE! Willi generała mimo zapewnień nikt nie przeszukał! Przekręt poprzednich władz IPN-u
Do szokujących ustaleń dotarła „Rzeczpospolita”. Okazało się, ze Maria Kiszczak, sama wydała dokumenty zmarłego męża a willi generała nikt nie przeszukał. Przebieg zdarzeń był inny, niż podawał ówczesny IPN.
Po śmierci Czesława Kiszczaka, do jego warszawskiej willi miał wejść prokurator IPN w asyście policji.
Wcześniej jednak, wdowa po generale, Maria Kiszczak, spotykała się z ówczesnym prezesem IPN dr. Łukaszem Kamińskim. Później okazało się, że wdowa żądała pieniędzy za przekazanie dokumentów. Ostatni raz spotkali się w dniu wejścia do willi Kiszczaków - 16 lutego 2016 roku.
IPN podawał wówczas, że podczas działań przejęto dokumentów z prywatnej kolekcji Kiszczaka, w której znajdowały się m.in. teczka personalna i teczka pracy TW o pseudonimie „Bolek” oraz teczki tajnego informatora Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego o pseudonimie „Wolski”.
Różnego rodzaju dokumentó miało być w sumie kilka worków.
„Rzeczpospolita”, powołując się na protokół sporządzony wówczas przez prokuratora IPN, do przeszukania w domu Kiszczaków wcale nie doszło! Materiały, miała wydać sama wdowa dobrowolnie co miało być powodem dla którego nie przeprowadzono przeszukania. Informacji tej wówczas nie upubliczniono.
– W listopadzie 1991 r., zaktualizowany plan śledztwa w sprawie kierowania wykonaniem zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki przewidywał postawienie Czesławowi Kiszczakowi zarzutu tegoż sprawstwa. Plan uwzględniał m.in. kardynalną w takich przypadkach czynność przeszukania jego pomieszczeń mieszkalnych i gospodarczych. W odpowiedzi na tę inicjatywę procesową odsunięto mnie od śledztwa – mówi „Rzeczpospolitej” prowadzący to śledztwo w latach 1990–1991 Andrzej Witkowski, dziś prokurator w stanie spoczynku.
Z ustaleń dziennika wynika, że w drugiej połowie lat 90. wywieziono poza granice Polski dokumenty z prywatnej kolekcji Kiszczaka. Łącznie miało to być około trzech metrów bieżących różnych dokumentów!