– Problem z asesorami jest bardziej skomplikowany, niż nam się wydaje. My – jako KRS – mamy miesiąc na wyrażenie ew. sprzeciwu wobec mianowania nowych sędziów. Jeśli się nie wyrobimy w terminie, oznacza to, że sprzeciwu nie wyrażamy – mówił Waldemar Żurek na antenie Telewizji Republika. Rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa był gościem Katarzyny Gójskiej w rozmowie „W punkt”.
ASESORZY BEZ POWOŁANIA
W zeszłym tygodniu KRS postanowiła nie powoływać 265 asesorów, którzy we wrześniu br. odebrali akty mianowania od ministra Zbigniewa Ziobry na czas nieokreślony. KRS skorzystała z prawa do wyrażenia sprzeciwu co do powierzenia asesorowi obowiązków sędziego. Uzasadniła swą decyzję brakami formalnymi - m.in. brakiem zaświadczeń lekarskich i psychologicznych.
„Sprzeciw wobec wszystkich asesorów nie jest oparty na okolicznościach, które w świetle przepisów mogą stanowić podstawę takiej decyzji” – napisali w oświadczeniu asesorzy. W ich ocenie, przewodniczący KRS powinien był wezwać danego kandydata do uzupełnienia braku, co nie nastąpiło. "Oznacza to, że osoby, których bezpośrednio dotyczyło postępowanie, zostały pozbawione możliwości przedłożenia dokumentów, które w ocenie Rady były niezbędne do dalszego procedowania" – dodano.
– Problem z asesorami jest bardziej skomplikowany, niż nam się wydaje. My – jako KRS – mamy miesiąc na wyrażenie ew. sprzeciwu wobec mianowania nowych sędziów. Jeśli się nie wyrobimy w terminie, oznacza to, że sprzeciwu nie wyrażamy. Elektroniczna lista dotarła do nas 13 października, potem na 10 dni wysiadła nam elektronika, w związku z czym przepadła nam 1/3 czasu. Musieliśmy zwołać nadzwyczajne posiedzenie i wyrazić nasze wątpliwości – mówił Waldemar Żurek.
Problem w tym, że ministerstwo wyraziło zgodę na liczenie miesięcznego okresu na ew. wątpliwości od 23 października. W związku z tym KRS miał czas do 23 listopada.
– Zawsze zaczyna się od wyłapywania podstawowych błędów. Tak też zrobiliśmy – dodał rzecznik KRS.
KRS UPOLITYCZNIONE
– Krajowa Rada Sądownictwa ma zdecydowane mniejsze pole do popisu jeśli chodzi o prezentowanie swoich poglądów, a to bez wątpienia twór, który z polityką ma wiele do czynienia. Jeśli my – sędziowie w radzie – mówimy o poglądach, od razu dostajemy plakietkę „polityczną”, co nie do końca jest prawdą. Politycy są od tego, my jesteśmy od wymiaru sprawiedliwości – mówił Waldemar Żurek.
– Ja eliminowałem ze swoich udziałów wszystkie demonstracje przez partie polityczne. Jeśli było coś społecznego, to nie szedłem na demonstracje prywatnie, natomiast szedłem jako rzecznik w imieniu sędziów. Miałem przygotowane przemówienie, odezwę, która była skierowana nie ode mnie, tylko od środowiska sędziowskiego – stwierdził gość Katarzyny Gójskiej.
– Atypowość takiej sytuacji polega na tym, że – jako obywatel – obawiam się, że sądy staną się pewnego rodzaju łupem. Uważam, że aktualnie nie mamy nic do ukrycia, więc np. postawienie kamer w każdej sali sądowej sprzyja obywatelowi na tyle, aby ten zaufał polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Zamontowanie takiej kamery już potrzebuje zgody ustawodawczej i odpowiednich przepisów. Musi być jakieś uregulowanie i my musimy działać na podstawie pewnych zasad – dodał Żurek.