– Dzisiaj jestem w grupie ludzi, którzy wciąż nie wiedzą, co się stało – mówi w wywiadzie dla „Plusa Minusa” dziennikarz Bogdan Rymanowski, odnosząc się do kwestii katastrofy smoleńskiej.
Bogdan Rymanowski wspólnie z Małgorzatą Wassermann wydali książkę pt. „Zamach na prawdę”. Publikacja jest rozmową dziennikarza z córką Zbigniewa Wassermanna, który zginął w Smoleńsku.
– Uważam, że opinii o Smoleńsku nie należy traktować w kategoriach wiary. Sprzeciwiam się myśleniu, że są tacy, którzy wierzą w zamach i są w „sekcie smoleńskiej”, i tacy, którzy nie wierzą i są w „sekcie antysmoleńskiej”. To jest sprawa wyłącznie rozumu i wiedzy. Dzisiaj jestem w grupie ludzi, którzy wciąż nie wiedzą, co się stało – mówi w wywiadzie dla weekendowego wydania Rzeczpospolitej Bogdan Rymanowski.
Dziennikarz zwracał uwagę na to oficjalny raport Millera nt. katastrofy jest oparty na tym, co „łaskawie przekazali nam Rosjanie”. – Małgorzata Wassermann uświadomiła mi to najdobitniej w książce, kiedy stwierdziła, że raport został tak naprawdę oparty jedynie na stenogramach otrzymanych od Rosjan. Na stenogramach, co do których sama prokuratura ma wątpliwości, bo jeszcze w 2014 roku wysłała swoich fachowców do Moskwy, żeby przegrali kolejne kopie. Czyli cały raport to materiał oparty na tym, co łaskawie przekazali nam Rosjanie – mówił Rymanowski.
– Raport komisji Millera przedstawiono w lipcu 2011 roku, zanim jeszcze ktokolwiek został dopuszczony do wraku – podkreślał.
Dziennikarz podkreślał, że politycy PO sprawiali wrażenie ludzi, dla których wszystko zostało wyjaśnione. – (…) odczułem, że dla większości polityków PO wszystko zostało wyjaśnione, więc nie ma właściwie czego drążyć. Źle przyjmowali jakiekolwiek pytania dotyczące np. hipotezy zamachu. Niektórzy z nich nawet samo zadanie pytania o to, czy możliwa jest inna wersja wydarzeń niż wina pilotów i awaria, uznawali za jakiś przejaw oszołomstwa – mówił Rymanowski.
– Teraz widzę, że za rzadko zadawałem to pytanie. Byli też dziennikarze, którzy uznali się za obrońców jedynie słusznej wersji, zamiast robić to, co jest ich obowiązkiem, czyli wątpić – podkreślał.