Ruszyła kolejna odsłona „przemysłu pogardy”. Tydzień zmasowanych ataków na Andrzeja Dudę
Minął tydzień od konwencji Prawa i Sprawiedliwości, w której doceniono rozmach i profesjonalne przygotowanie. Jednak inauguracja kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy sprawiła też wielką konsternację wśród polityków obozu rządzącego, który cały tydzień przypuszczał ataki na głównego rywala prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Jeszcze niedawno politycy Platformy Obywatelskiej przekonywali, że prezydent Bronisław Komorowski nie ma konkurencji w wyborczej rywalizacji, a drugą kadencję ma w kieszeni. Poczucie niepewności musiało zapukać do drzwi polityków PO tuż po konwencji Prawa i Sprawiedliwości, która zainaugurowała kampanię Andrzeja Dudy. To pukanie do drzwi przerodziło się w łomot, kiedy wydarzenie zorganizowane przez PiS okazało się niezwykle profesjonalne, przygotowane z rozmachem i w iście amerykańskim stylu. Nie było wyjścia, trzeba było reagować.
Andrzej Duda zapowiedział, że jednym z jego celów jest kontynuacja tradycji prezydentury ś.p. Lecha Kaczyńskiego. Jak się szybko okazało, kandydat PiS będzie musiał się też mierzyć ze zjawiskiem, które dotyczyło tragicznie zmarłego prezydenta, a co w swoich książkach opisał Sławomir Kmiecik. Chodzi mianowicie o „przemysł pogardy”, czyli niszczenie wizerunku danego polityka przez rywali z partii rządzącej oraz sprzyjających im mediów.
Przez siedem dni, które upłynęły od konwencji PiS politycy Platformy Obywatelskiej atakowali Andrzeja Dudę, a akompaniament należał – co przykre – także do dziennikarzy czołowych polskich mediów.
Brudny cień Barbary Blidy
Na początku tygodnia w mediach pojawił się prof. Tomasz Nałęcz, który wyciągnął Dudzie okres urzędowania w ministerstwie sprawiedliwości. Doradca prezydenta Komorowskiego w dość nieelegancki sposób próbował powiązać polityka PiS ze sprawą śmierci Barbary Blidy, która raz po raz pojawia się w przestrzeni medialnej, by udowodnić grozę rządów Jarosława Kaczyńskiego.
– Jak widzę pana Dudę, to widzę za nim cień Barbary Blidy. Był wiceministrem sprawiedliwości u pana Ziobry, murem stał za swoim szefem. Skoro chce być przyjacielem każdego człowieka to dlaczego nie był przyjacielem Barbary Blidy – mówił Nałęcz. Słowa prezydenckiego doradcy, który z tematem Barbary Blidy w mediach z pewnością nie pojawił się przypadkowo, skomentował Jarosław Gowin. – Z całą pewnością próba zrzucania na Andrzeja Dudę odpowiedzialności za tragedię, jaką była śmierć Barbary Blidy, to jest bardzo brudna gra – ocenił szef Polski Razem.
Prompter kontra kartka
Nie za bardzo rozumiem żarcik Andrzeja Dudy że prezydent Bronisław Komorowski może z nim debatować nawet czytając z kartki. Duma z używania promptera? – tak brzmiał wpis dziennikarza TVN oraz RMF FM Konrada Piaseckiego, który w ten sposób odniósł się do różnicy w przemówieniach prezydenta Komorowskiego na Radzie Krajowej PO oraz Andrzeja Dudy podczas konwencji PiS. Wpis Piaseckiego szybko zaczął rozchodzić się w sieci i podłapały go czołowe polskie media internetowe.
Sugestie o prompterze zostały też wykorzystane przez Michała Kamińskiego w studiu TVN24. – Nie zobaczyłem człowieka, który może wygrać. Zobaczyłem człowieka, który usiłuje udawać, który całkiem sprawnie nauczył się czytać z tego monitorka – mówił nowy szef CIR.
Jak się okazało w pulpicie, przy którym podczas przemówienia stał Andrzej Duda, rzeczywiście był ekran, jednak na każdym nagraniu z konwencji widzimy, że jest on czarny i nie znajdują się na nim żadne napisy. Pulpit był czarny. Nie miałem żadnego tekstu ani notatek. To były moje osobiste przemyślenia i wspomnienia – napisał na Twitterze Andrzej Duda, odpowiadając Piaseckiemu.
W końcu Konrad Piasecki zreflektował się i wycofał ze słów o „używaniu promptera”, jednak opinia zrobiła sporo szumu w mediach, szczególnie tych internetowych.
Kandydat „na prochach”
Kolejny cios w kandydata PiS padł ze strony byłego ministra sportu w rządzie PO, skompromitowanego w aferze hazardowej. Mirosław Drzewiecki – bo o nim mowa – we wtorek był gościem TVN24, gdzie wraz z Jackiem Kurskim oceniali konwencję Dudy. – Na tej konwencji w sobotę był bardzo pobudzony. Boję się, że też dostaje też jakieś prochy musi uważać, żeby ich raptownie nie odstawić lub nie pomylić, bo może być kłopot – podzielił się swoimi refleksjami Drzewiecki.
Temat szybko zaczął żyć własnym życiem, a „prochy” Andrzeja Dudy pojawiły się na wielu portalach informacyjnych. Sama stacja TVN24 następnego dnia kilkukrotnie pokazywała wypowiedzi Drzewieckiego.
Atak na polszczyznę
Nie mogło zabraknąć krytyki jednego z czołowych dziennikarzy, redaktora naczelnego tygodnika Newsweek Tomasza Lisa. Na swoim blogu, który prowadzi na portalu natemat.pl, Lis wytykał Andrzejowi Dudzie problemy z polszczyzną.
Nie chcę być dla Pana Dudy nadmiernie okrutny. Nie poświęcę więc tu zbyt wiele miejsca jego heroicznej i na razie przegranej batalii z polszczyzną. Ktoś powinien jednak kandydatowi Dudzie powiedzieć, że w słowie "prezydent" akcentujemy trzecią sylabę od końca. Ktoś też powinien wyjaśnić Dudzie, że powinien za wszelką cenę unikać rusycyzmów. Panie kandydacie Duda – nie mówimy – "jeśli Polacy mnie wybiorą prezydentem" ani "zostanę zaprzysiężony prezydentem" – napisał Lis.
Debata to „fałszywa troska o Polskę”?
Bierna ws. aktywności kandydata PiS nie pozostała także szefowa prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek. Jej zdaniem wezwanie polityków PiS, także samego Andrzeja Dudy, do debaty prezydenta Komorowskiego to „fałszywa troska o Polskę”.
– Taka fałszywa troska niektórych polityków, którzy dzisiaj obudzili się i chcą włączyć się do debaty i działań, które trwają, to produkt z krótkim terminem przydatności do spożycia, który skończy się wraz z datą wyborów – stwierdziła Trzaska-Wieczorek.
Marionetka Jarosława Kaczyńskiego
Atak na Andrzeja Dudę przypuściła również premier Ewa Kopacz. W wywiadzie dla Gazety Wyborczej szefowa rządu stwierdziła, że kandydat PiS jako prezydent byłby narzędziem w rękach Jarosława Kaczyńskiego.
– Gdyby Duda wygrał, to – nie łudźmy się – byłby prezydentem technicznym, z tylnego siedzenia rządziłby Jarosław Kaczyński. Duda jest kandydatem dlatego, że nikt by nie uwierzył w kolejną zmianę Jarosława Kaczyńskiego. W PiS doskonale wiedzą, że nad Jarosławem Kaczyńskim wisi szklany sufit, którego nie może przebić – mówiła dla „GW” Kopacz.
Konfetti i balony
Politycy PO do ataku na głównego rywala Bronisława Komorowskiego wykorzystali także oprawę wizualną konwencji Andrzeja Dudy. Szczególnie wyśmiewano balony oraz konfetti, które wykorzystano na końcu wydarzenia.
– Konwencja PiS i wystąpienie Andrzeja Dudy były żałosne – stwierdził na antenie TVN24 niezawodny we flekowaniu politycznych oponentów Stefan Niesiołowski. – Były to popisy konfetti, baloników, pustosłowia i całkowitego braku programu – dodał Niesiołowski.
Co ciekawe, w tego typu retorykę wpisał się sam prezydent Komorowski, który w Katowicach, gdzie 29 prezydentów miast udzieliło mu poparcia, również krytykował Andrzeja Dudę. – Marzymy, żeby w Polsce wybory wygrywało się nie tanimi deklaracjami, nie balonikami, nie confetti, nie obietnicami bez pokrycia, tylko rzetelną, solidną pracą i dokonaniami, które potwierdzają deklaracje wcześniej złożone, a nie odwrotnie – stwierdził prezydent.
W przemówieniu Komorowskiego kilkukrotnie pojawiło się odniesienie do balonów i konfetti, które zdaniem prezydenta mają być wyrazem braku doświadczenia Andrzeja Dudy.
„Ustawka” na nartach
Do ataku wykorzystano również wizytę Andrzeja Dudy w Rabce-Zdroju, gdzie brał udział w narciarskim III Memoriale Marii Kaczyńskiej. Podczas jednego ze zjazdów poseł PiS Adam Kwiatkowski uległ wypadkowi. Andrzej Duda udzielił pomocy koledze, a całe wydarzenie zostało sfotografowane przez obecnych na miejscu fotoreporterów.
Zdaniem polityków PO wypadek z udziałem posła Kwiatkowskiego był medialną „ustawką”. – To chyba była ustawka. Albo ćwiczenia ochotniczego pogotowia ratunkowego – stwierdził poseł Platformy Ireneusz Raś. Heroiczny Duda rzucił się na ratunek. Płaczę – napisała z kolei posłanka Ligia Krajewska, wyśmiewając sytuację. Także jedna z reporterek TVN, mówiąc o zdarzeniu ze stoku, stwierdziła, iż „Andrzej Duda wystąpił w roli ratownika”.
Poseł Adam Kwiatkowski obecnie leży w szpitalu w Nowym Targu, gdzie czeka na operację. – Trudno mi komentować wypowiedzi posłów PO i dziennikarzy, którzy nie znając sprawy, oskarżają. Dla mnie to jest dziwna sytuacja. Od wczoraj czuję się bardzo słabo, przygotowuję się do operacji, w której będzie składana moja noga i bark. Ktoś uważa że to ustawka? Nie mam siły odpowiadać na te absurdalne ataki – mówił dla portalu niezalezna.pl.
Hitlerowskie gesty
Chyba najbardziej znamiennym atakiem na Andrzeja Dudę było przypisanie mu „hailowania” podczas konwencji. Kandydat PiS po zakończonym przemówieniu zaprosił na scenę swoją żonę, po czym razem machali do zgromadzonych na sali osób i kamer.
Pierwsze sugestie o hitlerowskich gestach Andrzeja Dudy pojawiły się w programie Moniki Olejnik pt. „Kropka nad i”. W czasie jej rozmowy z Joachimem Brudzińskim, poseł PiS pokazał internetowego mema ze śpiącym Bronisławem Komorowskim. Prowadząca program Olejnik pod koniec programu zachęciła Brudzińskiego by pokazał obrazek jeszcze raz. Wtedy realizatorzy programu podmienili mema na zdjęcie Andrzeja Dudy z ręką uniesioną w geście przypominającym hitlerowski pozdrowienie. Temat ten był poruszany w programie TV Republika „Kulisy manipulacji”.
Sugestie o hitlerowskim geście pojawiły się też w piątkowym „Poranku TOK FM”. Tomasz Wołek ocenił, że gest wykonany przez Andrzeja Dudę mógł być hitlerowskim pozdrowieniem Sieg Heil. – Pewne gesty wręcz mnie odstręczały, takie gesty podnoszonej ręki, przez moment myślałem wręcz, że to jakieś heilhitlowanie odchodzi – mówił w audycji Wiesław Władyka. – A może pan Duda heilował rzeczywiście – dopowiadał Wołek.
Tego typu sugestie pojawiły się też na portalu natemat.pl, który prawdopodobnie ma więcej odbiorców niż radio TOK FM, gdzie mówiono o „hailowaniu”.