"Zabójstwo ks. Blachnickiego każe zadać pytania o: bezkarność sprawców, parasol ochronny nad mordercami i zleceniodawcami, prawdziwe przyczyny umorzenia poprzedniego śledztwa, rolę nieujawnionych do dziś agentów przejętych przez UOP i Agencje Wywiadu" - napisał na Twitterze ekspert ds. służb specjalnych Piotr Woyciechowski.
- Jolanta Lange miała doskonałe rozeznanie co do stanu zdrowia ks. Blachnickiego. Z punktu widzenia eliminacji fizycznej, tego "szwadronu śmierci", który miał za zadanie zamordowanie księdza, to bardzo ważna wiedza " - mówił w Polskim Radiu 24 Piotr Woyciechowski.
Ks. Franciszek Blachnicki, założyciel i duchowy ojciec Ruchu Światło-Życie, był jednym z najintensywniej inwigilowanych przez komunistów duchownych. Istnieje uzasadnione prawdopodobieństwo, że został zamordowany przez agentów wywiadu PRL.
Piotr Woyciechowski zwrócił uwagę na okoliczności śmierci ks. Blachnickiego. - Śledztwo z 2006 r. dało nam taką wiedzę, że to Jolanta Lange kupowała, przygotowywała i podawała lekarstwa dla ks. Blachnickiego (…). 18 marca tego roku mamy konferencję prasową, na której trzej przedstawiciele organów ścigania ogłaszają, że ks. Blachnicki został zamordowany przez podtruwanie toksynami. Pojawia się świadek, który został przesłuchany, mieszkaniec Carlsbergu i także współpracownik księdza, który widział, jak feralnego dnia Jolanta Lange w kuchni przygotowuje i podaje do picia napój ks. Blachnickiemu. Kolejnym elementem tej sekwencji jest to, że prokurator IPN próbuje przesłuchać Jolantę Lange, ale nie może (…), mamy informację, że wyjechała na antypody. Z mojej perspektywy jest to pewien rodzaj przyznania się do winy (…), to nie jest wyjazd wakacyjny, to ucieczka przed odpowiedzialnością - podkreślił Piotr Woyciechowski.