Msza św. w Centrum św. Maksymiliana w podoświęcimskich Harmężach zainaugurowała w poniedziałek odchody 81. rocznicy pierwszej deportacji Polaków do niemieckiego obozu Auschwitz. 14 czerwca uznawany jest za dzień, w którym obóz zaczął funkcjonować.
W eucharystii uczestniczyły m.in. byłe więźniarki Auschwitz: Barbara Wojnarowska-Gautier i Zdzisława Włodarczyk. Do obozu zostały deportowane przez Niemców w sierpniu 1944 r. z ogarniętej powstaniem Warszawy. Obie trafiły tam jako dzieci. Dziś są jednymi z ostatnich z pokolenia świadków, które osobiście dotknęła tragedia.
- Dla mnie jest ważne, by pamiętać o początku tej tragedii. To było 81 lat temu. Ważne jest pamiętać o końcu tragedii. Nie wolno wykluczać niczego - musi być początek, by był koniec. Tutaj, 14 czerwca, zaczęła się tragedia dla Polaków, obywateli II Rzeczypospolitej – powiedziała Barbara Wojnarowska-Gautier.
Przypomniała, że obóz założyli Niemcy, by więzić w nim Polaków.
- O tym trzeba pamiętać. Nie chodzi o to, by rozgrywać to na arenie politycznej, ale należy pamiętać. Naród musi znać swoją historię, bo jak jej nie zna, to umiera – dodała Wojnarowska-Gautier.
Zdzisława Włodarczyk z żalem skonstatowała, że o historii i znaczeniu Auschwitz, o martyrologii więzionych w nim osób, wciąż mówi się za mało.
- W szkołach jest za mało o tym. Brakuje przekazania wiedzy o tym, do czego prowadzi wojna, jak masowo może wyniszczyć naród. Mniej mówi się o tym, jak w obozach zabijano godność człowieka. Tu, w Auschwitz, zabijana była godność człowieka. Człowiek człowiekowi to robił. To było najgorsze. Dziś takiego uczulania na to, co może złego się stać przez nienawiść, w szkołach jest za mało – powiedziała.
Biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel w homilii mówił:
- Dziś gromadzimy się w tym kościele i będziemy uczestniczyć w innych ceremoniach upamiętniających rocznicę przybycia pierwszego masowego transportu więźniów do powstającego KL Auschwitz. Miało to miejsce 14 czerwca 1940 r., gdy z Tarnowa przywieziono 728 obywateli Rzeczpospolitej, wśród których byli głównie mieszkańcy południa Polski, młodzi, dynamiczni lubiący ryzyko.
Biskup przypomniał, że do pierwszych więźniów przemówił kierownik obozu Karl Fritsch.
- Wyróżnił ze wszystkich przybyłych Żydów i duchownych, gdy mówił o nowym dla nich miejscu i o możliwych dla nich perspektywach: "Przybyliście tutaj nie do sanatorium, tylko do niemieckiego obozu koncentracyjnego, z którego nie ma innego wyjścia jak przez komin. Jeśli się to komuś nie podoba, to może iść zaraz na druty. Jeśli są w transporcie Żydzi, to mają prawo żyć nie dłużej niż dwa tygodnie, księża miesiąc, reszta trzy miesiące" - przypomniał.
Ordynariusz bielsko-żywiecki zaznaczył, że od 2006 r. 14 czerwca obchodzony jest w Polsce jako Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady.
- Od 15 lat w ten sposób pamiętamy, a w tej świątyni modlimy się za ogromną liczbę ofiar zaplanowanej eksterminacji, realizowanej od pierwszych dni drugiej wojny światowej. Od 15 lat, gdy umierają ostatni z tych ofiar – mówił.
- Powstanie KL Auschwitz trzeba umieścić między zaplanowanymi i realizowanymi działaniami wobec polskiej inteligencji, uczestników powstań śląskich i wielkopolskiego, "polskiej warstwy przywódczej" z duchowieństwem, a planowanym na później "ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej" - podkreślił ordynariusz.
Zaznaczył zarazem, że zanim przywieziono do Auschwitz pierwszych 728 więźniów, to od września 1939 r. do wiosny 1940 r. Niemcy zamordowali co najmniej 100 tys. obywateli Polski. Wskazywał, iż pomimo kapitulacji po kampanii wrześniowej i represji, „nie zdjął polskiego munduru major Hubal, a tysiące młodych mężczyzn przedzierały się przez kolejne granice, by dotrzeć do walczącej Francji i dalej walczyć z Niemcami”. Na ziemiach polskich rodził się ruch oporu.
Po mszy św. odbędzie się symboliczne upamiętnienie na terenie byłego obozu Auschwitz I. W uroczystości wezmą udział m.in. wicepremier i minister kultury prof. Piotr Gliński oraz byli więźniowie. Złożą hołd ofiarom przed Ścianą Straceń na dziedzińcu bloku 11. Kwiaty zostaną złożone także przed tablicą na budynku zajmowanym obecnie przez Małopolską Uczelnię Państwową. To w jego piwnicach Niemcy umieścili więźniów z pierwszego transportu, bo sam obóz nie był jeszcze gotowy.
Patronat nad uroczystościami roztoczyli prezydent RP Andrzej Duda oraz minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu prof. Piotr Gliński.
14 czerwca 1940 r. do KL Auschwitz z więzienia w Tarnowie dotarł pierwszy transport 728 polskich więźniów politycznych. Wśród deportowanych byli m.in. żołnierze kampanii wrześniowej, którzy usiłowali przedrzeć się na Węgry, członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, gimnazjaliści i studenci. Spośród więźniów z pierwszego transportu wojnę przeżyło 239. Pozostali zginęli w obozie lub ich dalszy los nie jest znany. Obecnie żyje ostatni - Kazimierz Albin. W Auschwitz Niemcy uwięzili ok. 150 tys. Polaków. Połowa z nich tam zginęła, a wielu kolejnych po przeniesieniu do innych obozów.
W pierwszym okresie istnienia obozu więzieni byli głównie Polacy, dla których Niemcy go założyli. W połowie 1942 r. ich liczba zrównała się z Żydami. Od 1943 r. liczba więźniów żydowskich stanowiła już większość. W KL Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 miliona osób, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości. Obóz Auschwitz został wyzwolony 27 stycznia 1945 r. przez Armię Czerwoną.