Represje reżimu Łukaszenki. Dyrektorka polskiej szkoły nadal w areszcie
Anna Paniszewa nie została wypuszczona z aresztu tymczasowego w Brześciu po przepisowych 72 godzinach. Może to oznaczać, że została uznana za podejrzaną w sprawie karnej o propagowanie wrogości narodowej. Milicja przeprowadziła w czwartek rewizję w założonej przez nią szkole.
Dyrektorka Polskiej Harcerskiej Szkoły Społecznej im. Romualda Traugutta w Brześciu Anna Paniszewa jechała w piątek z Polski autobusem, który miał przybyć do Brześcia o 13:20 (11:20 czasu warszawskiego).
Anna Paniszewa Dyrektorka Polskiej Harcerskiej Szkoły Społecznej im. Romualda Traugutta w Brześciu jechała w piątek z Polski autobusem, który miał przybyć do Brześcia o 13:20 (11:20 czasu warszawskiego). Nagle numer telefonu dyrektorki stał sie nieosiągalny, a kontakt z nią się urwał.
Chwilę później w państwowej telewizji białoruskiej w komunikatorze Telegram zostało wyemitowane nagranie zatrzymanej, która w kajdankach domagała się spotkania z prokuratorem.
Postępowanie wszczęto w związku ze spotkaniem, które odbyło się 28 lutego w szkole z udziałem lokalnych organizacji polskich. Działacze i harcerze razem z polskim konsulem Jerzym Timofiejukiem świętowali Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. To właśnie stało się to powodem do oskarżenia ich o gloryfikację działalności Romualda Rajsa „Burego”.
Białoruś świadomie zniszczyła stosunki dyplomatyczne z Polską
Głos w sprawie aresztowania działaczy polskich zabrała wtedy przewodnicząca Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys. Uznała, że działania władz to atak na struktury mniejszości polskiej w Brześciu.
Harcerska zbiórka w Brześciu stała się pretekstem do rozpoczęcia przez białoruskie władze konfliktu dyplomatycznego z Polską. Konsul Jerzy Timofiejuk został wezwany do opuszczenia Białorusi. Polska w odpowiedzi zażądała wtedy wyjazdu białoruskiego konsula z Warszawy.
Następnie Białoruś wyprosiła Jarosława Książka- konsula generalnego w Grodnie i podległego mu konsula. Polskie MSZ uznało za persona non grata konsul generalną w Białymstoku i podległego jej dyplomatę.
Według Marcina Przydacza wiceministra Białoruś świadomie zniszczyła stosunki dyplomatyczne z Polską, by zrobić z tego konfliktu temat zastępczy przed zbliżającymi się masowymi protestami.