Radni nie chcą odwołać Sutryka
Zaledwie siedmioro radnych Rady Miejskiej Wrocławia chce odwołania Jacka Sutryka z urzędu - tak wynika z głosowania, które odbyło się pod koniec czwartkowej sesji. Projekt przygotowali radni PiS. To efekt prokuratorskich zarzutów, jakie Sutryk usłyszał w związku z aferą Collegium Humanum.
Projekt apelu do prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka o podjęcie decyzji o zrzeczeniu się mandatu złożyli radni Prawa i Sprawiedliwości. To echo sytuacji z ubiegłego miesiąca, gdy Sutryk został zatrzymany i usłyszał cztery zarzuty - m.in. dotyczący wręczenia korzyści majątkowej b. rektorowi uczelni Collegium Humanum, w zamian za dyplom ukończenia studiów podyplomowych Executive Master of Business bez ich faktycznego odbycia.
"Uważamy, że obecna sytuacja, w której najwyższy przedstawiciel Miasta został zatrzymany, a następnie postawiono mu zarzuty popełnienia przestępstwa jest absolutnie niedopuszczalna i wymaga podjęcia odpowiednich kroków w celu przywrócenia spokoju i stabilności w funkcjonowaniu miasta"
- napisano w uzasadnieniu projektu uchwały.
Apel miał zostać zgłoszony już podczas ubiegłej sesji, ale przeszkodziły procedury. Projekty uchwał należy bowiem składać w terminie 7 dni od sesji, co wówczas było niemożliwe. W tym czasie doszło bowiem do zatrzymania Sutryka. Podczas czwartkowej sesji Sutryk był nieobecny na sesji, broniła go wiceprezydentka Renata Granowska, która podkreśliła, że miasto funkcjonuje normalnie.
"Nie wyobrażam sobie, żeby tu na tej sali, wydawać wyroki na któregoś z nas. Tak nie można. Niech sprawa toczy się zgodnie z tym, jak ma się toczyć"
- powiedziała Renata Granowska.
Radni opozycji zarzucali jednak Sutrykowi, że niedostatecznie wyjaśnił sprawę. Jakub Janas z klubu Naprawmy Przyszłość (NP) powiedział, że te wyjaśnienia się po prostu Wrocławianom i Wrocławiankom należą.
"Między innymi odpowiedź na pytania, czy rektor faktycznie był zatrudniony w miejskiej spółce, czy wykonywał obowiązki, które miał zapisane w umowie, co na to wszystko zarząd spółki, co na to biuro nadzoru właścicielskiego, no i finalnie - co na to wszystko prezydent Wrocławia"
- mówił Rober Janas z klubu Przyszłość Wrocławia.
W sprawie nie zapadł jeszcze żaden wyrok. Wiceprezydentka Renata Granowska oceniła, że Sutryk o niektórych sprawach mówić nie może. "Jeżeli pan prezydent nie może rozmawiać w trakcie procesu na ten temat, bo takie jest postanowienie, to po prostu o tym nie mówi. Jeżeli wszystko się wyjaśni i sprawa się zakończy, wszystko będzie wiadome" - powiedziała Renata Granowska.
Radny Piotr Uhle (NP) ocenił, że treść zarzutów wobec Sutryka "wpisuje się w modus operandi funkcjonowania naszego miasta".
"Modus operandi, które polega na budowaniu systemu zależności, na łamaniu kręgosłupów, które polega na kolesiostwie, na nepotyzmie i na budowaniu całego systemu zależności właśnie w spółkach komunalnych"
- powiedział Uhle.
Projekt apelu przepadł w głosowaniu. "Za" było 7 radnych, przy 20 głosach "przeciw" i 6 wstrzymujących się. Łukasz Kasztelowicz z PiS powiedział PAP, że w przyszłym roku nadal będzie próbował odwołać Sutryka. Na następnej sesji zamierza złożyć wniosek o referendum w tej sprawie.
"A jeśli nie przejdzie? Już teraz obmyślamy, co dalej. Jest jeszcze kwestia referendum obywatelskiego, ale to też jest wyzwanie. Trzeba będzie zebrać 50 tys. głosów Wrocławian w dwa miesiące, to nie jest takie proste wbrew pozorom"
- powiedział Kasztelowicz.
Źródło: PAP
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
autor: Michał Torz