– Opozycja zawiodła Polaków, przegrała wybory, źle wypada w sondażach i ma mniejszość w Sejmie. Co może zrobić? Grać na emocjach i walić w dziennikarzy – mówił były dziennikarz Telewizji Republika (obecnie TVP Info) na naszej antenie. Michał Rachoń był gościem Adriana Stankowskiego w "Odkodujmy Polskę".
Opozycja zwiera szyki i próbuje zablokować reformę sądownictwa. Przez weekend pod Sejmem odbywały się protesty, podczas których próbowano dostać się na teren polskiego parlamentu. To nie jest zadanie łatwe, gdyż obszar otoczono płotem. Wszystkich, którym udało się go sforsować, funkcjonariusze Policji i Straży Marszałkowskiej natychmiast wynosili na drugą stronę. Najgoręcej by- ło jednak w niedzielę o godz. 15, kiedy przeciwko reformie sądownictwa protestowały większe grupy osób. Z pewnością jednak ich liczba była bliższa kilku tysięcy niż milionowi.
– To się dzieje w sposób następujący. Opozycja zawiodła Polaków, przegrała wybory, źle wypada w sondażach i ma mniejszość w Sejmie. Co może zrobić? Grać na emocjach i walić w dziennikarzy, bo inaczej nie przebije się do zwykłych obywateli. To niesłychane, że ci ludzie próbują przejąć władze w sposób niedemokratyczny i mówią, że robią to, bo nie ma demokracji w kraju. Przecież to podręcznikowa definicja zamachu stanu – mówił Michał Rachoń.
Dziennikarz zaznaczył, że władza obecna, która w sposób demokratyczny doszła do władzy i realizuje swoje postanowienia uchodzi przez nich za kogoś, kto niszczy kraj. – Czy to normalne? – pytał.
– Należało liczyć się z tym, jak będzie wyglądało przełamywanie postkomunizmu. To kluczowy bezpiecznik okrągłego stołu, czyli Sąd Najwyższy czy Krajowa Rada Sądownictwa, które zostały wpisane do ostatnich postkomunistycznych zmian. Żeby tamtejsze ustalenia mogły funkcjonować, należało zatrzymać wymiar sprawiedliwości i to właśnie się stało. Nic dziwnego, że teraz środowiska związane z postkomuną sieją zament i protestują – stwierdził Rachoń.
Były gospodarz Telewizji Republika mówił, że moment, w którym powstała bojówka „Obywatele RP” jest przełomowy. To jest wręcz podręcznikowa instrukcja rozbicia prawicy. Zalążek tego leżał w ludziach związanych z UB czy SB.
– Wszystko służyło podgrzaniu emocji i podzieleniu społeczeństwa. Platforma czerpała korzyści z tego propagandowego języka przez lata. Teraz mamy powtórkę z rozrywki. W sporcie występuje zasada, że zwycięskiego składu się nie zmienia, więc nie rozumiem dlaczego Schetyna wskazuje Szczerbę jako „dyżurnego pucznika”. Politycy PO jawnie mówią, że chodziło o emocje i o podgrzanie ich – dodał publicysta.