– Mamy znakomitego rekolekcjonistę, wirusa, który skłania do myślenia o Panu Bogu,
sensie życia, wieczności i innych ważnych sprawach – mówi w rozmowie z portalem telewizjarepublika.pl ksiądz Mieczysław Puzewicz wieloletni rzecznik prasowy lubelskiej kurii metropolitarnej, współzałożyciel Centrum Wolontariatu w Lublinie, dyrektor Radia eR Rozgłośni Archidiecezji Lubelskiej, dyrektor Domu Spotkania Caritas Archidiecezji Lubelskiej, opozycjonista w czasach PRL. Wraz z grupą wolontariuszy podjął się trudnego zadania.
Z koronawirusem walczy obecnie Europa. Początkowo lekceważony wróg zbiera swoje żniwo. Według danych WHO najwięcej zakażeń odnotowuje się w Europie. Także w Polsce wszystkie służby starają się, by ominąć najczarniejszy scenariusz włoski, gdzie z powodu koronawirusa zmarło już ponad 7, 5 tysięcy zakażonych – więcej niż w Chinach, ognisku koronawirusa.
Walka z pandemią nie toczy się jednak tylko na poziomie najważniejszych instytucji państwowych, szpitali czy laboratoriów medycznych, ale także na poziomie oddolnych inicjatyw, dzięki którym na nowo przypominamy sobie o potrzebie zjednoczenia w tak trudnym dla wszystkich momencie.
„Nielegalna” szwalnia
Ksiądz Mietek, bo tak właśnie nazywa go wielu najbliższych współpracowników, nie zastanawiał się długo, kiedy sytuacja związana z pandemią stawała się coraz bardziej napięta. Gdy usłyszał, że w szpitalach zaczyna brakować masek i fartuchów ochronnych od razu podjął decyzję o zorganizowaniu „nielegalnej” szwalni.
– Mam już doświadczenia w nielegalnych działaniach – żartuje ksiądz Puzewicz. – Najpierw za czasów komuny. Potem pomagałem podczas powodzi w 2001 i 2010 roku. Wiem, jak ważne jest wtedy łączenie sił i poczucie wspólnoty. – zaznacza duchowny.
– Wprost zapytałem jedną z zaprzyjaźnionych pielęgniarek, co jest potrzebne. Pierwsze, co padło to maseczki i fartuchy. Rozmawialiśmy o tym w czwartek o godzinie 9, a o 11 pojechałem do hurtowni i za pożyczone pieniądze wykupiłem całą flizelinę, która była dostępna, a potem zacząłem szukać osób, które potrafią szyć. – relacjonuje.
W inicjatywę, której pomysłodawcą jest ksiądz Puzewicz, zaangażowało się już wiele osób.
– Są trzy zespoły - ci którzy tną, ci którzy szyją i ci którzy organizują transport. Większość osób szyje w domach nawet nie wychodząc. Dzięki takiej organizacji nikogo nie narażamy – wskazuje.
– Cieszę się z solidarności ludzi, szyją zarówno osoby młodsze jak i starsze i wolontariusze, którzy się angażują. – mówi ks. Puzewicz.
Król Samsung
Szycie maseczek to nie jedyna inicjatywa jaką realizuje Lubelskie Centrum Wolontariatu.
– Pierwszym moim pomysłem było to, by udzielać wsparcia różnym osobom, czy to zagrożonym, czy rzeczywiście zakażonym, czy też tym, których po prostu opanował strach. W związku z tym założyliśmy specjalną infolinię, która na razie jest czynna 12 godzin w ciągu doby, od 8-20. Tam dyżurują psychologowie, terapeuci i specjaliści od interwencji kryzysowej. – opowiada kapłan.
– Organizujemy też pomoc objazdową dla osób zgłaszających potrzebę zakupów, czy kilkugodzinnej opieki nad dzieckiem. Musimy wyleźć spod panowania króla samsunga, czy huawei, które sprawiają, że człowiek się zamyka w wirtualnym świecie. Używajmy tych narzędzi do rzeczywistej komunikacji, nie do gmerania paluchem.
Ksiądz Puzewicz uważa, że poza konwencjonalnymi działaniami, które zapobiegną rozprzestrzenianiu się koronawirusa, należy też zadbać o poczucie humoru.
– Trzeba uderzyć w tę epidemię zdrowym poczuciem humoru. To może dziwny postulat, ale pozwoli rozładować atmosferę, pomoże pokonać aurę strachu i paniki. Pan Jezus w niektórych wypowiedziach też posługiwał się ciętym humorem. – podkreśla duchowny.
– Nie pozwólmy, żeby ten wirus wywoływał straty poza fizyczne i rozrywał więzy między ludźmi. – apeluje.
– Planujmy sobie dokładnie każdy dzień, by informacje o epidemii nie paraliżowały naszego życia. Strzeżmy się fake newsów i róbmy swoje. – podkreśla ksiądz Puzewicz.
Jeśli interesują Cię działania Centrum Wolontariatu w Lublinie kliknij <<TUTAJ>>