W tym samym miejscu, w którym jeszcze kilka dni temu oddawał hołd śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński, oni – obywatele Polski – demonstrowali dzisiaj nienawiść do zmarłej tragicznie głowy naszego państwa. To uczucie dzielą od lat z Kremlem, identyczny z Moskwą jest także głoszony przez nich kłamliwy przekaz, zdejmujący z Rosji jakąkolwiek odpowiedzialność za katastrofę do jakiej doszło 10 kwietnia 2010 roku. Przypadek?
Interwencja policji zakończyła próba prowokacji przy pomniku Ofiar Tragedii Smoleńskiej na pl. Piłsudskiego. Funkcjonariusze wynieśli m. in. „Babcię Kasię”.
Jak poinformowała obecna w czasie zdarzenia dziennikarka Telewizji Polsat: rano przy pomniku zebrała się mała grupa protestujących, która złożyła własny wieniec przed pomnikiem. „Pamięci 95. ofiar Lecha Kaczyńskiego, który – ignorując wszelkie procedury – nakazał pilotom lądować w Smoleńsku. Naród Polski, spoczywajcie w pokoju” – brzmiał napis na nim
Ponieważ grupa prowokatorów, wśród których była sławetna „Babcia Kasia”, nie chciała odejść dobrowolnie sprzed pomnika policjanci użyli przymusu bezpośredniego. Funkcjonariusze wynieśli z terenu obok pomnika dwie osoby.
„Babcia Kasia” wielokrotnie była zatrzymywana przez policję. Tylko w 2021 roku skierowano pięć aktów oskarżenia i sześć wniosków o ukaranie znanej z wulgarnego słownictwa i agresywnego zachowania starszej pani. 21 kwietnia ujęto ją podczas protestu przed Sądem Najwyższym w obronie sędziego Igora Tulei. „Babcia” usłyszała wtedy zarzuty naruszenia nietykalności funkcjonariuszy policji. Wobec policjantek była „łaskawsza”: poprzestawała zazwyczaj na przekleństwach, dających najlepsze świadectwo jej „kultury” i wychowania.