Prof. Ryszard Legutko kandydat Prawa i Sprawiedliwości do Parlamentu Europejskiego zdecydował się na złożenie oficjalnego oświadczenia, iż nie będzie prowadził dyskusji z przedstawicielami Twojego Ruchu. – Występy palikotowców to gorszący spektakl grubiaństwa, obelg, wulgarności. Nie mam ochoty nurzać się w czymś takim, ani choćby w sposób pośredni tego legitymizować – argumentował w swoim oświadczeniu.
Podajemy treść oświadczenia prof. Legutki:
W toczącej się kampanii wyborczej przyjąłem jedno, według mnie, niekontrowersyjne założenie. Uznałem, że nie będę się spotykał w trakcie debat przedwyborczych z kandydatami Twojego Ruchu, czyli, jak mawia polska ulica, palikociarni. Do tej pory organizatorzy debat przyjmowali ze zrozumieniem moje stanowisko. Ostatnio jednak doszło do jego odrzucenia. Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie początkowo przystał na mój warunek, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie. Zmusiło mnie to do wycofania się z debaty. Żałuję, bo lubię debaty, wielokrotnie w nich uczestniczyłem i zawsze biorę w nich udział z przyjemnością. Tym razem jednak non possum.
Dlaczego nie dyskutuję z kandydatami Palikota?
Po pierwsze, dlatego, że oni nigdy nie dyskutują. Palikot doprowadził do niebywałego schamienia sfery publicznej. Występy palikotowców to gorszący spektakl grubiaństwa, obelg, wulgarności. Nie mam ochoty nurzać się w czymś takim, ani choćby w sposób pośredni tego legitymizować. Palikotowcy kontynuują szkołę Jerzego Urbana. Z Urbanem zaś żaden przyzwoity człowiek nie spotyka się przy debacie, bo debata jest ostatnią rzeczą, z jaką można tę nikczemną figurę łączyć.
Po drugie, Palikot był tym, który jeszcze jako prominentny polityk Platformy Obywatelskiej atakował w sposób chamski prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie ma słów, by adekwatnie określić metody i poziom tego ataku, do którego zresztą - co tym smutniejsze - dołączyli inni, z Platformy i spoza niej. To jedna z najczarniejszych kart III RP. Jakikolwiek kontakt z przedstawicielami ze stronnictwem Palikota jest więc nieznośny dla każdego, kto, jak ja, miał honor pracować dla Lecha Kaczyńskiego, a także dla wszystkich tych, którzy, jak wielu Polaków, odczuwają fizjologiczny wstręt do politycznego knajactwa.
Jeśli dzisiaj słychać w Polsce coraz donośniejsze głosy ubolewania - niestety, mocno spóźnione - nad upadkiem debaty publicznej w Polsce, to może pora, by zacząć upodabniać debatowanie do tego, czym zawsze było ono ze swojej istoty, czyli do starcia racji i uzasadnień. Czy istnieje zatem - pytam - najelementarniejsze i najbardziej tolerancyjne kryterium, wedle którego palikotowcy mogliby stać się uczestnikami takiego debatowania? Ja go nie widzę, i nie sądzę, by można było, bez gwałtu na ludzkiej inteligencji, takie kryterium wskazać.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Potężne straty rolników. 80 tys. ha użytków rolnych zalanych!
USA wysyła wojsko na Bliski Wschód z powodu krwawej eskalacji między Izraelem a Hezbollahem
Rodzice potrzebują zaświadczeń o niekaralności, by opiekować się dziećmi podczas wycieczek. Nowa ustawa budzi kontrowersje
17-latek bez prawa jazdy spowodował wypadek na zakopiance!