Rozmowa dotyczyła spadku prognoz dla rozwoju polskiej gospodarki jaki opracowali analitycy Ministerstwa Rozwoju.
– Po 2 kwartałach PKB nie wzrośnie do 3.8 procent. Pytanie o ile wynik będzie gorszy niż założył minister finansów. Pierwsze półrocze pokazuje, że wzrost może wynosić około 3 procent. Różnica tego rodzaju może mieć znaczący wpływ na budżet. Dotychczasowe dane świadczą, że podstawową przyczyną spowolnienia wzrostu, którego nie można jednak nazwać recesją, jest wyraźne spowolnienie dynamiki wzrostu inwestycji, przede wszystkim publicznych ale i prywatnych. W pierwszym kwartale mieliśmy nawet spadek inwestycji w stosunku do tego co było rok temu. Można to tłumaczyć tak jak to robi rząd, że nie było przygotowanych projektów inwestycyjnych w których można by wykorzystać nowe środki unijne, które pojawiły się w ramach nowej perspektywy unijnej, ale uważam, że nie ma też odpowiedniego inwestowania własnego. Problem polega też na tym, że inwestycje prywatne nie rosą szybko, rząd oczekiwał dynamiki na poziomie 5 – 10 procent a wynosi okolice 0. Ekonomiści tłumaczą to silnym wzrostem niepewności, wynikającym z bałaganu wokół Trybunału Konstytucyjnego, konfliktu z Unią Europejską i pewnie niejasności dotyczące tego jak będą traktowani przedsiębiorcy, sektor prywatny – analizował spadek prognoz prof. Gomułka, główny ekonomista Business Center Club, członek Narodowej Rady Rozwoju.
"Stopa bezrobocia spadła na najniższy poziom od dwudziestu lat, to historyczny moment"
- Głównym czynniki wzrostu obok inwestycji jest eksport netto oraz konsumpcja. Jeżeli chodzi o konsumpcje to mamy sytuację stosunkowa dobrą, bo bardzo silnie rosną płace, rośnie zatrudnienie i dochody gospodarstw domowych. Inflacja jest niska, nawet ujemna, realny wzrost jest wysoki. Stopa bezrobocia spadła na najniższy poziom od dwudziestu lat, jest to historyczny moment, szczególnie jeżeli weźmiemy statystykę europejską, które zawyża bezrobocie, która twierdzi, że jest to około 6 % a w dużych miastach nawet około 3-4 %. W takich sytuacjach pojawia się zwykle duża presja płacowa. Jeżeli ten wzrost będzie narastał pojawi się też wyższa inflacja i niechęć pracodawców do wyższego zatrudniania. Narazie tego nie obserwujemy, dlatego przez najbliższy rok będziemy obserwować stosunkowo niska inflację i wzrost zatrudnienia, ale za rok, za dwa może to się zmienić – dodaje ekonomista.
- Program 500 plus oznacza wzrost dochodów gospodarstw domowych o 1,2 procent. Gdyby to się przełożyło na wzrost PKB, na wzrost popytu konsumpcyjnego to mielibyśmy sygnał, że jest wzrost zapotrzebowania na towary konsumpcyjne – komentuje Stanisław Gomułka.