Dzisiejsza Unia Europejska ciąży w kierunku przemienienia się w takie beznarodowościowe superpaństwo; przestrzegam, że gdyby tak się stało, to nie będzie to wcale superpaństwo, tylko super niesprawne państwo – uważa premier Mateusz Morawiecki.
– Sama Unia staje się takim urzędniczym molochem, który generuje coraz więcej instytucji, ale kiedy przychodzi do działania, to okazuje się, że nie są one najbardziej sprawne – ocenił Morawiecki w opublikowanym w piątek podcaście.
Stwierdził, że w UE „zapadają niezwykle ważne decyzje i powinny być one niezwykle przemyślane”, bo „w końcu chodzi o przyszłość 450 milionów ludzi”. – Ale pandemia pokazała, że we współczesnym świecie nikt nie ma komfortu rozbierania każdej decyzji na części pierwsze. Kiedy toczy się walka o ludzkie życie, kiedy na ostrzu noża stoi los tysięcy firm i milionów pracowników - trzeba działać z dnia na dzień i to nie Unia, ale państwa narodowe pokazały swoją sprawność w trakcie kryzysu pandemicznego – mówił premier.
Według niego, „to właśnie państwa narodowe udowodniły, że są operacyjnie zdolne do opanowania sytuacji wymagającej nagłej reakcji”. – Niektórzy mówią, że przywiązanie do idei państwa narodowego w XXI wieku to kwestia naiwnych sentymentów. W porządku. Jeśli dla kogoś tradycja narodowa czy historia to naiwne sentymenty, to nie zamierzam go przekonywać jak bardzo się myli, ale tu przecież chodzi o coś więcej niż sentyment – dodał.
Morawiecki mówił o przewadze państw narodowych w działaniu i o tym dlaczego według niego Unia nie może przeistoczyć się w państwo. Stwierdził, że trzeba „znaleźć złoty środek między kompetencjami, w których lepiej sprawdzają się państwa a kompetencjami, w których wspólna siła Unii jest niezbędna”.
– Niestety dzisiejsza Unia Europejska ciąży w kierunku przemienia się w takie beznarodowościowe superpaństwo. Przestrzegam, gdyby tak się stało, to nie będzie to wcale superpaństwo, tylko super niesprawne państwo, a chyba najgorsze w tym wszystkim jest to, że ten proces przemiany Unii dzieje się poza demokratyczną kontrolą. To nie obywatele decydują o kierunku zmian. Ten kierunek wyznaczają urzędnicy europejscy i sędziowie Trybunału Sprawiedliwości z Luksemburga. To jest prosta droga do katastrofy i Polska chce uchronić Unię Europejską przed tym błędem” – mówił Morawiecki.
Dodał, że „walczymy nie tylko o suwerenność, walczymy o Europę, za którą przez tyle lat tęskniliśmy – Europę, która jest silna swoją różnorodnością, Europę, która rozwiązuje problemy obywateli, a nie zajmuje się tymi, które sama wygenerowała”.
Premier odniósł się także do debaty w Parlamencie Europejskim, która dotyczyła Polski w kontekście wymiaru sprawiedliwości.
– O co chodzi w sporze z europejskimi urzędnikami? Wydawałoby się, że sprawa tak w gruncie rzeczy jest prosta: chodzi o to, że unijne instytucje, w tym Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie mogą działać poza prawem, nie mogą decydować w dziedzinach, w których nie dostały żadnej traktatowej zgody od wszystkich krajów Unii – mówił.
Jako przykład szef rządu podał, że jest to sytuacja, kiedy administrator w bloku chciałby przemalować ściany w mieszkaniach na pomarańczowo, bo tak mu się podoba, a uważa, że ma do tego prawo, bo mieszkańcy zgodzili się, żeby nadzorował remont klatki schodowej czy podpisał umowę na wywóz śmieci. – Administratorowi nic do tego jak meblujecie wasze mieszkanie, dopóki działacie według generalnie przyjętych zasad i zgodnie z tą umową, którą podpisaliście z administratorem – stwierdził.
– Tak samo unijni biurokraci, unijne instytucje nie powinny ingerować w obszary, które nie są im wskazane w unijnych traktatach – powiedział Morawiecki.