Sąd uchylił wyrok skazujący Jerzego Urbana, nakazując przy tym rozpatrzenie sprawy od nowa. Kuriozalny zwrot akcji w procesie Urban komentuje bez zmian: "i tak ma to w d**ie".
Naczelny 'Nie" wciąż może czuć się bezkarny w procesie o obrazę uczuć religijnych, który ciągnie się już siódmy rok. Chodzi o publikację okładki tygodnika z wizerunkiem Chrystusa wpisanego w znak zakazu.
Sąd Okręgowy w Warszawie nie uprawomocnił wyroku. Małego tego... Uchylił samo orzeczenie. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa w październiku 2018 r. skazał red. naczelnego antyreligijnego pisma na 120 tys. zł grzywny.
Sprawa ponownie ruszy od początku w Sądzie Rejonowym. Urban zapowiedział po ogłoszeniu decyzji sądu, że dalszy proces, który może trwać znowu ponad sześć lat, go już nie interesuje i "ma to w d**ie".
Sędzia Mariusz Andrzej Jackowski uznał, że "sąd I instancji nie uzasadnił w wystarczającym stopniu zajęcia stanowiska odmiennego niż zeznający w procesie biegły. Skład sędziowski, który powziął wątpliwości co do ustaleń ekspertyzy, powinien powołać kolejnego biegłego".
– Sąd w wyroku przyjął jako miernik obrazy uczuć religijnych wrażliwość gorliwego katolika, a powinien jego zdaniem jako punkt odniesienia ustalić zdolność do urażenia przeciętnego wiernego – uznał sędzia Jackowski.
Po wydanym wyroku, dziennikarz Maciej Marosz odbył rozmowę z oskarżycielem posiłkowym Maciejem Danko.
– Gdyby nie było Najświętszego Serca Pana Jezusowego na tej ilustracji, można by mówić, że zobrazowano jakąś inną osobę. Ale w nie ma wątpliwości. Dlatego obraża to moje uczucia religijne – mówił w rozmowie z portalem Niezalezna.pl. – Dla mnie sprawa jest jasna, jak i wina oskarżonego. Dla sądu najwyraźniej nie – dodał.
Jerzy Urban odniósł się do tego, czy on sam podlega prawu karzącemu za obrazę uczuć religijnych. – Ja nie mam uczuć religijnych – odparł.
– Prawo, które mówi, że nie można obrażać uczuć religijnych, to głupie prawo, ale prawo – podsumował.