Jak pisze weekendowa „Gazeta Polska Codziennie” kraje Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polska, mocno sprzeciwiają się praktyce dostarczania na ich rynki towarów gorszych jakościowo niż na rynki zachodnie. Taką różnicę potwierdzają prowadzone badania, choć jeszcze niedawno starano się o niej mówić tylko w kategoriach „teorii spiskowej”.
Internauci od dawna pisali na różnego rodzaju formach, że zarówno produkty żywnościowe, jak i ubrania czy chemia jest w Polsce znacznie gorszej jakości niż na Zachodzie. Polacy powracający z Wielkiej Brytanii twierdzili, że kawa sprzedawana w hipermarketach w Polsce jest kwaśna, a proszki do prania piorą znacznie gorzej. Przedstawiciele wielkich koncernów w Polsce starali się obrócić te stwierdzenia w teorię spiskową, niczym nieuprawnioną.
Okazało się jednak, że to wcale nie teoria spiskowa – Matt Simister, dyrektor brytyjskiego Tesco przyznał kiedyś w wywiadzie dla BBC, że artykuły pierwszego gatunku trafiają do sklepów angielskich, a towary drugiego sortu – do Europy Środkowej i Wschodniej. Simister uznał, że klient w naszej części Europy jest mniej wymagający i łatwiej sprzedać mu towar niskiej jakości. Słowa dyrektora Tesco potwierdziły badania jednej ze szkół w Pradze.
Co wykazano w badaniach naukowców z Czech? Między innymi to, że określony napój w Niemczech słodzony jest cukrem, a w Czechach fruktozą, syropem glukozowym, aspartamem i acesulfamem K. To tylko jeden z wielu przykładów. Badania praskiej uczelni potwierdziły państwowe służby zajmujące się żywnością na Węgrzech i w Słowacji.
Kraje Grupy Wyszehradzkiej oraz Rumunia i Bułgaria mówią takim praktykom „stop”. Czeski minister rolnictwa, Marian Jureczka, deklaruje, że jego kraj będzie zabiegał o zakaz sprzedaży w krajach naszego regionu produktów gorszej jakości niż na rynkach zachodnich. - Jeśli chodzi o niektóre produkty, to jesteśmy dla Europy koszem na śmieci – powiedział Jureczka.
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie