Andrzej Bargiel zamierzał zjechać na nartach z najwyższej góry świata. Przeszkodą okazały się nie tylko ogromne szczeliny. Już od ponad 10 dni w rejonie występują obfite opady deszczu na zmianę ze śniegiem. Udaremniają one próby przygotowania bezpiecznego przejścia przez lodowiec Khumbu Icefall leżący u podnóża Mount Everestu.
Andrzej Bargiel zamierza wejść na najwyższą górę świata (8 848 m n. p. m.) bez użycia tlenu po to, by zjechać z niej na nartach. Byłby wówczas pierwszym człowiekiem, który tego dokonał. W 2000 r. z Everestu zjechał Davo Karničar jednak wspomagał się tlenem.
Do leżącego u podnóża góry lodowca ekipa Andrzeja Bargiela dotarła 8 września. Dalsza wędrówka okazała się jednak niemal niemożliwa ze względu na warunki atmosferyczne. Próby wytyczenia bezpiecznej drogi z bazy pod Everestem do I Obozu trwają już ponad tydzień.
Termin wyprawy nie jest przypadkowy - jesień to czas, kiedy na Evereście nie odbywają się inne wyprawy ze względu na śnieżną pogodę. Panują tam wówczas najlepsze warunki do uprawiania narciarstwa. Niestety od wielu dni natura nie sprzyja wyprawie Bargiela, któremu przed rokiem udało się zjechać na nartach z K2, góry niezdobytej do tej pory zimą.
Tegoroczna ekspedycja miała trwać około pięciu tygodni, a jej punkt kulminacyjny, czyli zdobycie i próba zjazdu ze szczytu, przewidywano na koniec września. Jeśli sytuacja pogodowa się nie poprawi, termin ten może okazać się nieosiągalny. W podobnej sytuacji jest kilka innych wypraw działających w tym regionie.