Dyrektywa unijna uderza w Polskę. Produkcję baterii do elektryków zniszczy ślad węglowy

Nowe przepisy UE o śladzie węglowym przeforsowane przez Francję zagrożą polskiemu przemysłowi bateryjnemu. Uwzględniają one bowiem miks energetyczny kraju, a nie indywidualne umowy fabryk z producentami zielonej energii. Rząd Tuska oficjalnie sprzeciwia się unijnemu projektowi, ale z przesłanej informacji można wywnioskować, że pogodził się z tym, iż prędzej czy później dyrektywa zostanie wdrożona - informuje Business Insider.
Zapłacimy za węgiel
Polska jest wciąż światową potęgą, jeśli chodzi o produkcję baterii do aut elektrycznych. Eksport akumulatorów litowo-jonowych spadł jednak w ubiegłym roku aż o 43 proc. do 5,9 mld euro. To efekt niżu na rynku samochodów elektrycznych w Europie.
Jednocześnie prognoza Benchmark Mineral Intelligence z sierpnia ub.r. mówi, że w 2030 r. Polska będzie już poza czołową ósemką świata, chociaż teraz zajmuje drugie miejsce i wyprzedzają nas jedynie Chiny. Nasz spadek to m.in. skutek nowej unijnej dyrektywy, która ma szanse skutecznie uderzyć w zlokalizowany w Polsce przemysł bateryjny i w plany inwestycyjne koncernów bateryjnych.
Jak podaje Business Insider, zgodnie z przyjętymi przez Parlament Europejski propozycjami przepisów, od 2025 r. każda bateria będzie musiała mieć certyfikat z oznaczonym śladem węglowym. Od połowy 2028 r. wprowadzone mają zostać maksymalne progi emisji CO2, których przekroczenie może skutkować zakazem sprzedaży na terenie UE. To efekt francuskiego stanowiska, które przeważyło w Komisji Europejskiej. Nie będzie miał znaczenia fakt, że ślad węglowy Polaka jest dużo niższy niż Niemca, bo liczony ma być tylko ślad węglowy z energetyki.
Zastąpią nas Węgry?
Ministerstwo Rozwoju i Technologii informuje, że sprzeciwia się propozycji KE, aby metodologię obliczania śladu węglowego baterii do aut elektrycznych oprzeć na krajowym miksie energetycznym, ale "przedsiębiorstwa z sektora muszą uwzględniać ryzyko rosnącego znaczenia praktycznych konsekwencji wysokiego śladu węglowego produkcji'.
Taka postawa ministerstwa wskazuje, że pogodziło się ono z tym, że dyrektywa ta wejdzie w życie.
Na wracającym boomie na auta elektryczne zarobi prawdopodobnie kto inny. Jak ocenia Business Insider, mogą być to np. Węgry, gdzie według prognoz Benchmark Mineral Intelligence na 2030 r. będą produkowane baterie o pojemności 210,1 GWh rocznie z inwestycjami chińskiego giganta CATL oraz koreańskich: Samsunga i SK On. Tam mają bowiem tylko 8 proc. energii z węgla, głównie brunatnego, a 47 proc. z atomu.
Źródło: Republika/ Business Insider
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X
Polecamy Poranek Radia Republika
Wiadomości
Tusk jak zwykle się wściekł, a potem wygłosił orędzie. Pełne gróźb i typowych dla niego niedomówień [KOMENTARZE]
Nawrocki podziękował Trzaskowskiemu. "Może być Pan pewien, że zawsze po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy!"
Najnowsze

Biznesmen biwakował nad rzeką. Spotkał lwicę. Nie żyje

Putin kładzie na stół warunki dotyczące pokoju na Ukrainie

Hejt na córkę nowego prezydenta. Na szczęście dobrych ludzi jest więcej [KOMENTARZE]
