To miał być, jak zapewniano, jednorazowy przypadek, który z pewnością się nie powtórzy, bo premier Tusk zareagował na niego bardzo ostro i zdecydowanie w rozmowie z kanclerzem Scholzem. O czym mowa? O wwiezieniu w czerwcu do Polski, przez brandenburską policję, rodziny nielegalnych migrantów z Niemiec. Od tego czasu takich przypadków było już jednak przynajmniej kilka (mówimy o tych ujawnionych), a Tusk już jakoś nie chce rozmawiać o policyjnym touroperatorze made in RFN. O ile, oczywiście, kiedykolwiek rozmawiał.
Dzień po podanym wyżej zdarzeniu, 15 czerwca, na moście granicznym między Frankfurtem nad Odrą a Słubicami policjanci mieli kazać grupie kilkunastu kobiet i mężczyzn szybko przejść z bagażami przez most do Polski. Poinformowała o tym „Sueddeutsche Zeitung”.
A oto zdarzenia z ostatnich dni.
Na dworcu w przygranicznym Görlitz w Niemczech policyjny patrol zatrzymał trzech mężczyzn. Nie posiadali oni dokumentów pozwalających na pobyt w RFN. Mieli za to afgańskie paszporty. Jak poinformowała policja, zostali przewiezieni na posterunek, skąd zostaną odesłani do Polski.
W Ostritz, tuż przy polskiej granicy, policja zatrzymała osiem osób pochodzących z Afganistanu i Iranu. Jak napisano w komunikacie, wśród nich było sześciu mężczyzn z Iranu, którzy próbowali przekroczyć granicę bez ważnych dokumentów.
"Dwóch z nich to nieletni, którzy zostali przekazani do opieki społecznej, a dwóch dorosłych mężczyzn złożyło wnioski o azyl. Pozostałych dwóch mężczyzn deportowano do Polski", czytamy w portalu wpolityce.pl
Źródło: wpolityce.pl