Roman Polański i jego oskarżenie o gwałt na nieletniej jest znany. Jednak kontekst obyczajowy tamtego czasu tworzy obraz, z którego wynika, że ten czyn znanego reżysera nie był przypadkowy, a był wynikiem patologii, która wówczas szerzyła się w środowisku filmowym PRL. Mowa tu o jego przyjacielu Wojtku Frykowskim, który został zabity w willi Polańskiego - pisze Paweł Zastrzeżyński.
W dniu 31 stycznia 1959 r. w lokalu „Pod Manekinem” odbyła się zabawa, na której byli literaci: Wilhelm Mach, Grzegorz Lasota, Jerzy Andrzejewski (scenarzysta filmu „Popiół i Diament” Andrzeja Wajdy) i Ireneusz Iredyński. Ci dwaj ostatni - znani w tym środowisku jako homoseksualiści… Najbardziej prowokacyjnie zachowywali się Andrzejewski i Iredyński.
Relacje można poznać dzięki tajnemu agentowi, który został skierowany do celi Iredyńskiego, w czasie gdy ten odbywał krótki wyrok za gwałt. Postawa tego człowieka w wyniku czynów zabronionych dziś doprowadziłaby go do zamkniętej celi dla osób niebezpiecznych i z zaburzeniami osobowościowymi na dożywocie. Jednak kilka lat temu, koledzy z towarzystwa chcieli nadać mu pośmiertnie Order Orła Białego.
Mimo, że jego postawa tak została zapamiętana: Iredyński w towarzystwie Ewy Frykowskiej (byłej żony WojciechaFrykowskiego) i jeszcze dwóch koleżanek przywiózł 2 litry wódki. Dołączył się Marek Piwowski (reż. filmu Rejs) z kolegami i trzema koleżankami. Zaczęły się „balety”, pijaństwo, morfina i stosunki każdy z każdym nie wyłączając perwersji ze strony obojga płci. Trwało to kilka dni, aż skończyła się wódka i jedzenie. Piwowski z kolegami wyszli z domu po zakupy. Po pewnym czasie zaopatrzeni w wódkę i jedzenie weszli do mieszkania przyprowadzając ze sobą 18 letnią ekspedientkę ze sklepu warzywnego, gdzie kupowali pomidory, Kasię. „Balety” odbywały się również w mieszkaniu Wojtka Frykowskiego w Łodzi. Podczas zabawy przyszedł do mieszkania ich kolega Turek. Ten wszedł do mieszkania, na polecenie Frykowskiego, nie chciał się rozebrać do naga jak uczyniło to od dawna przebywające towarzystwo. Gospodarz baletu Frykowski w takiej sytuacji zawyrokował, że przez otwór w drzwiach po wizjerze ma się odbyćakt, czyli Turek stanął za drzwiami, a Frykowski w mieszkaniu stanął na krześle i włożył członka w otwór drzwi. Drzwi łączyły holl z mieszkaniem. Tak stojąc na krześle przynaglał Turka do rozpoczęcia aktu, aż nagle okropnie krzyknął z bólu, wymyślając Turkowi, że gryzie. Okazało się, że Turek w hollu złapał kota i łapą zaczął drapać Frykowskiego po członku, po czym sam zbiegł.
Z relacji niedawno zmarłego reżysera profesora Grzegorza Królikiewicza, przekazanej Pawłowi Zastrzeżyńskiemu w czasie wspólnej pracy, profesor wspominał, że po śmierci Andrzeja Wajdy wyjdą na jaw sprawy, które zaszokują Polskę i światodnośnie jego postawy. Tę zasłonę odsłania TW ALCHEMIK, dziennikarz i znany krytyk filmowy, który jak sam mówi, zna Wajdę od początku jego drogi filmowej, jest po imieniu ze wszystkimi reżyserami i znanymi aktorami. Wajda zaprasza go do swojego domu i szczerze z nim rozmawia udzielając mu wywiadu. Dla otoczenia przyjazny człowiek, znany wszystkim z ekranu telewizora, gdy siada do maszyny i sporządza agenturalny raport, zrzuca maskę, tak jak wielu innych jego znanych kolegów. Raport sporządza bez ogródek. Pisze rzetelnie: Wajda jest także typowym biseksem. Co ciekawe w czasie pracy Wajda jest człowiekiem miękkim, niezdecydowanym, zmieniającym co pięć minut dyspozycje, jak kobieta, kręcącym „natchnieniem” sekwencje co do których wcale nie ma pewności czy wejdą do filmu /najczęściej nie wchodzą/, chwiejny w przekonaniach, przeto zdolny do najdziwniejszych decyzji. Umiejący zjednywać sobie ludzi.
Z przyjaźni ze Skolimowskim /nie bez podtekstów homoseksualnych/ wynika scenariusz „Niewinni Czarodzieje”.Inny film „Bramy raju” wg Andrzejewskiego mówi o tym, jak mnich w czasie dziecięcej wyprawy krzyżowej deprawuje młodych chłopców /ulubiony temat Jerzego Andrzejewskiego/. Natomiast „Brzezina” ukazywała okolice urodzin Wajdy. Główni bohaterowie bracia /Olbrychski i Łukaszewicz/ niewątpliwie byli związani tajemnymi więzami zwanymi w Niemczech „nienawistna miłość”…