Polski wymiar sprawiedliwości sprawdza dlaczego polskiemu obywatelowi – Adamowi al-N – udało się wyjechać z Polski bez wykonania kary. Polak miał nie tylko szkolić się w obozie dżihadystów w Syrii, ale także brać udział w walkach.
Jak opisywali w sierpniu Witold Gadowski i Michał Król mężczyzna przyjął nazwisko Abu Bakr Al Sham i był jednym z około 10 Polaków, którzy bezpośrednio współpracowali (prawdopodobnie nadal współpracuje - red.) z państwem islamskim lub walczą w jego szeregach. – Zostanę w Państwie Islamskim i będę służył moim braciom. Jak trzeba, będę też walczył i zostanę męczennikiem. Dla muzułmanina nie ma większego honoru jak zostać męczennikiem. W trakcie walk w Syrii byłem świadkiem wielu cudów, które zdziałał Allah. Krew umierającego na moich rękach towarzysza wydzielała taką woń, jakby był już w raju – mówi w wywiadzie dla tygodnika ABC Polak. Czytaj więcej
Teraz polska prokuratura chce sprawdzić jak doszło do sytuacji, kiedy mężczyzna, który pół roku temu usłyszał zarzuty, zdołał uciec z Polski.
Jak tłumaczą prokuratorzy, zarzuty wobec mężczyzny nie pozwalały na zastosowanie aresztu, a podejrzany do pewnego momentu stawiał się na każde na wezwanie prokuratury. Problemem było też zdobycie dowodów przeciwko Polakowi, przez co miał on tylko odpowiadać tylko na zarzuty związane z udziałem w obcej formacji zbrojnej.
Czytaj więcej:
Państwo Islamskie grozi Francji. Szykują serię potężnych zamachów?