Pod dachem pracowników TV Republika znalazło się już wielu uchodźców. To kobiety, niejednokrotnie świetnie wykształcone (informatyczki, prawniczki itp.), które musiały porzucić intratne posady, by ratować swoje życie i potomstwo, a także dzieci i staruszki. Przyjeżdżają z tym, co uda się spakować na szybko, byle by tylko opuścić bombardowane miejscowości. Zabierają z sobą również zwierzęta, które – w przeciwnym wypadku – najprawdopodobniej zginęłyby w zgliszczach - powiedziała red. naczelna portalu TV Republika Monika Maciejewska
Przyjęcie uchodźców to ogromny zaszczyt. Pierwszy kontakt jest krępujący, ale szybko okazuje się, że możemy żyć obok siebie w przyjaźni i zrozumieniu. Dla mnie, osoby mówiącej po angielsku, niemiecku, węgiersku, hiszpańsku, grecku, ale nie po rosyjsku, łatwiej jest, kiedy mówią po ukraińsku niż po rosyjsku. Ale przebywanie z sześcioma obcymi osobami, ich psem i kotem, zmniejsza poczucie samotności. Nie zwiększa poczucia zagrożenia - dodaje Maciejewska
Niestety mam tak, że łatwo się przywiązuję, a oni chcieli uciekać dalej, do Niemiec. Bo tam mają dom bez innych osób, pusty. Tak miło było mówić im, że czekam na nich jako przystanek, kiedy będą wracać do siebie. I udostępnić im przystanek na drodze. I przyjąć kolejną rodzinę, szukającą ratunku. Wielu z nas, nasz prezes, prowadzący programy, członkowie klubów „GP” pomagają. Warto pomagać - mówi redaktor.
Pracowniczka portalu przyjęła pięć osób. Dziadków, rodziców i córeczkę. Opuścili swoją firmę i cały majątek. Mieli fabrykę serów.
Prowadząca program też ma u siebie rodzinę z maleńkim dzieckiem.
Podobnie członkowie klubów "Gazety Polskiej'. Każdy z nas, kto ma choć odrobinę podłogi, materaca, łóżka, przestrzeni.... pomagają, jak mogą. Nawet nasz prezes Tomasz Sakiewicz, który nie lubi się tym chwalić
Zachęcamy do pomocy.