Związek Lekarzy wzywa: reformę systemu ochrony zdrowia należy zacząć od fundamentów, nie od dachu
Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy ustosunkował się do limitów wynagrodzeń lekarzy kontraktowych zakładanych przez Ministerstwo Zdrowia. Stanowisko OZZL publikujemy w całości poniżej.
"Polski system ochrony zdrowia od lat funkcjonuje w stanie permanentnego kryzysu – finansowego, kadrowego i organizacyjnego. Zamiast długofalowej strategii opartej na analizie potrzeb zdrowotnych społeczeństwa, kolejne ekipy rządzące proponują doraźne rozwiązania, które mają poprawić wskaźniki lub „opanować sytuację” w krótkiej perspektywie. Takie działania nie stanowią jednak reformy – są jedynie próbą kosmetycznego łatania struktury, która od dawna wymaga wzmocnienia fundamentów.
Ostatnie propozycje Ministerstwa Zdrowia, zakładające m.in. wprowadzenie limitów wynagrodzeń lekarzy kontraktowych oraz zmian w zasadach zatrudniania w sektorze publicznym, to przerzucanie odpowiedzialności za kryzys w systemie opieki zdrowotnej na lekarzy. "To nie lekarze odpowiadają za niedoszacowane ryczałty, źle wycenione procedury, brak środków w NFZ i nieadekwatny procent PKB przeznaczany na zdrowie. Odpowiada za to system, który od lat nie dostosowuje się do rzeczywistych potrzeb pacjentów” - podkreśla Grażyna Cebula-Kubat, przewodnicząca OZZL i dodaje: „Lekarzy w ostatnich latach było zbyt mało. Dane pokazują, że w Europie brakuje 1,2 mln lekarzy i pielęgniarek, dlatego medycy powinni mieć godne warunki pracy i płacy, aby nie odchodzili z publicznego systemu ochrony zdrowia.”
Limity wynagrodzeń zamiast realnych rozwiązań
Ministerstwo Zdrowia planuje wprowadzenie limitów dla wynagrodzeń lekarzy zatrudnionych na umowach cywilno-prawnych. Propozycja zakłada stawkę godzinową wynoszącą 1/20 minimalnego wynagrodzenia, co w praktyce daje maksymalną kwotę w przeliczeniu na etat około 36,5 tys. zł miesięcznie – z możliwością podwyżki do 48 tys. zł w wyjątkowych sytuacjach. Resort rozważa również ograniczenie elastyczności w zakresie kształtowania stawek i możliwości zatrudnienia. W efekcie wielu lekarzy, którzy obecnie uzupełniają grafiki dyżurowe lub wykonują dodatkowe procedury, będzie zmuszonych ograniczyć czas pracy i liczbę świadczeń. Stracą na tym przede wszystkim pacjenci – ci, którzy dziś i tak czekają zbyt długo na pomoc w systemie publicznym.
Limit wynagrodzeń dla lekarzy to w istocie limit świadczeń dla pacjentów – a to jest niedopuszczalne. Proponowane przez Ministerstwo Zdrowia zmiany dotyczące ograniczenia wynagrodzeń medyków uderzają w sam fundament systemu opieki zdrowotnej – w lekarza. To właśnie lekarz jest kluczowym ogniwem, na którym opiera się cały system – zarówno pod względem kompetencji, jak i odpowiedzialności za zdrowie i życie pacjentów. To lekarz podejmuje decyzje diagnostyczne i terapeutyczne, koordynuje proces leczenia i ponosi ostateczną odpowiedzialność za jego skutki. Próby ograniczania wynagrodzeń tej grupy zawodowej są nie tylko niesprawiedliwe, ale również grożą dalszym pogłębieniem kryzysu kadrowego i spadkiem jakości opieki nad pacjentami.
Kiedy system staje na głowie
Ministerialne propozycje stawiają system na głowie. Zamiast naprawiać przyczyny kryzysu, m.in. niewłaściwą wycenę świadczeń i niedoszacowane ryczałty szpitali, resort szuka winnych wśród lekarzy. Tymczasem to właśnie lekarze kontraktowi – często na prośbę dyrektorów – przez ostatnie lata ratowali grafiki dyżurowe, zapewniając ciągłość leczenia i realizację świadczeń.
Warto przypomnieć, że po 1 stycznia 2008 roku, to pracodawcy zachęcali, a nierzadko wymuszali zatrudnienie lekarzy na kontraktach, bo było to dla szpitali finansowo korzystniejsze. Dziś ci sami lekarze są przedstawiani jako problem – podczas gdy bez nich system nie byłby w stanie funkcjonować nawet przez jeden dzień. Wprowadzenie sztywnych limitów spowoduje zmniejszenie liczby wykonywanych świadczeń, mniejsze przychody dla szpitali i dalsze ograniczenie dostępności usług medycznych.
Ograniczenie elastyczności finansowej i kadrowej doprowadzi do tego, że część lekarzy odejdzie do sektora prywatnego, a publiczne szpitale będą miały jeszcze większe trudności z obsadzeniem dyżurów i wykonaniem świadczeń.
Niewłaściwa wycena świadczeń – źródło systemowego chaosu
Winę za obecny stan finansów w ochronie zdrowia ponosi system, a nie lekarze. To błędne i niespójne wyceny świadczeń sprawiają, że niektóre procedury są nadmiernie intratne, a inne całkowicie nieopłacalne. W efekcie szpitale wykonują te świadczenia, które się „opłacają”, a nie te, które są potrzebne pacjentom.
Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, odpowiedzialna za wyceny, powinna wreszcie przeprowadzić rzetelny przegląd stawek – w oparciu o rzeczywiste koszty personelu, sprzętu i materiałów medycznych. Obecne taryfy prowadzą do konfliktów w środowisku i budują fałszywy obraz lekarzy jako grupy „nadmiernie zarabiającej”, podczas gdy faktyczny problem leży w wycenach.
Ryzyko po stronie lekarzy – cichy temat kontraktów
W debacie publicznej chętnie mówi się o wysokości wynagrodzeń lekarzy kontraktowych, ale rzadko wspomina się o ryzykach, jakie ta forma zatrudnienia niesie. W przypadku niestabilnej sytuacji finansowej szpitala lekarz kontraktowy nie ma żadnej ochrony – może nie otrzymać wynagrodzenia przez kilka miesięcy, mimo że musi zapłacić podatek od dochodu, którego faktycznie nie otrzymał. Kontrakt oznacza też brak urlopu, brak ochrony socjalnej i większe obciążenie administracyjne. Dla wielu lekarzy to forma wymuszona, a nie wybór.
Brak pieniędzy = brak bezpieczeństwa dla medyków i pacjentów
Od lat Polska przeznacza na ochronę zdrowia zbyt mały procent PKB, ok. 3 - 4 % mniej niż średnia krajów OECD. To właśnie ten niedobór, a nie wynagrodzenia lekarzy, jest jedną z przyczyn chronicznego niedofinansowania systemu.
Nie można porównywać zarobków medyków w Polsce z ich europejskimi kolegami bez uwzględnienia faktu, że nasz system finansowany jest na poziomie znacznie poniżej średniej unijnej. Dopiero podniesienie wydatków na zdrowie do około 8% PKB i urealnienie wycen świadczeń stworzy warunki do trwałej stabilizacji finansowej placówek. Dodatkowo, system składek zdrowotnych nie nadąża za zmianami demograficznymi – maleje liczba aktywnych płatników, rośnie liczba seniorów z wielochorobowością. Bez reformy tego obszaru nie uda się zapewnić płynności systemu.
Co dalej? Potrzebna strategia, nie doraźne działania
OZZL od lat apeluje o rozpoczęcie realnej reformy od fundamentów:
• Analiza potrzeb zdrowotnych w poszczególnych województwach i stworzenie w oparciu o nie mapy świadczeń zdrowotnych.
• Zaplanowanie w oparciu o mapy potrzeb zdrowotnych skoordynowanej opieki na poziomie POZ, AOS i szpitali.
• Urealnienie wycen świadczeń.
• Zwiększenie finansowania ochrony zdrowia.
• Reformę systemu ubezpieczeń społecznych.
• Zapewnienie godnych warunków pracy i płacy, które zatrzymają lekarzy w systemie publicznym.Reforma systemu ochrony zdrowia nie może polegać na administracyjnym ograniczaniu wynagrodzeń, zmianie form zatrudnienia czy przerzucaniu odpowiedzialności na lekarzy. Takie działania nie przyniosą oszczędności, lecz pogłębią kryzys kadrowy i utrudnią pacjentom dostęp do świadczeń. System ochrony zdrowia musi wreszcie przestać być polem eksperymentów politycznych. Jeśli chcemy zapewnić Polakom dostęp do nowoczesnej, bezpiecznej i stabilnej opieki, należy zacząć od fundamentów – od uczciwej analizy, adekwatnego finansowania, rzetelnej organizacji i poszanowania pracy tych, którzy ten system tworzą każdego dnia.
Źródło: Republika, OZZL